piątek, czerwca 14, 2019

ROZDZIAŁ 3 „Zło w zarodku” J. A. Redmerski




ROZDZIAŁ TRZECI 



Izabel 



Obecnie – godzina dwudziesta pierwsza – główna siedziba Zakonu w Bostonie 



Z lustra spogląda na mnie kobieta z rozciętą wargą i żółto-niebieskimi siniakami pod lewym okiem. 

– Ta szmata jest pierdolnięta – oświadczam stojącemu tuż za mną Victorowi, po czym opuszką palca zaczynam delikatnie nakładać maść na otwartą ranę pod okiem. – Przecież ona sobie z nami pogrywa. – Gdy tylko dotykam stłuczonej kości, na mojej twarzy od razu pojawia się grymas bólu. 

– To prawda – przyznaje Victor, ubierając spodnie. Jeszcze przez chwilę ich nie zapina, a ja, patrząc w lustro, mam idealny widok na jego pięknie zarysowane mięśnie brzucha. – Ale na razie musimy grać na jej zasadach. 

– Kim ona w ogóle jest?! Masz jakiś pomysł? Mówiła, że zna jedno z nas… Ale które? Jedyne, czego mogę być pewna, to że nie jestem to ja, ale… 

– Wiesz, to wcale nie jest takie oczywiste – stwierdza, powoli wkładając elegancką koszulę. Natychmiast odwracam się w jego stronę i podchodzę bliżej, po czym staję w progu między łazienką a sypialnią. – Gdyby ktoś z nas faktycznie ją znał, to już dawno wiedzielibyśmy, kim ona jest – wyjaśnia. – No chyba że zna ją Fredrik albo Woodard, którzy jeszcze jej nie widzieli, ale ja dostrzegam tutaj dużo bardziej prawdopodobną opcję. Moim zdaniem żadne z nas nie zna jej osobiście. Może ktoś z nas o niej słyszał albo zna ją przez jakiegoś pośrednika. 

Kiedy mówi, wchodzę zaciekawiona do sypialni, ubrana jedynie w czarne majtki i stanik w tym samym kolorze. Moje włosy wciąż są mokre po wziętym przed chwilą prysznicu. 

– Swoją drogą – kontynuuje, zapinając guziki – bardziej niż to, kim ona jest, interesuje mnie, skąd wiedziała o pani Gregory, Tessie Flynn oraz córkach Jamesa Woodarda. Skądś musiała się przecież dowiedzieć, że tylko sześć osób spotyka się na regularnych naradach i rządzi całą tą organizacją. I wiedziała, o które sześć osób chodzi. 

Rzeczywiście, podczas powrotu do Bostonu, kiedy wieźliśmy Norę zamkniętą w bagażniku, suka krzyczała, że porwała jeszcze kogoś poza Diną i Tessą. James Woodard, przerażony zniknięciem swoich córeczek, właśnie jest w drodze do naszej siedziby. 

– Masz rację. Poza tym skąd mogła wiedzieć, że ty, Niklas oraz Fredrik nie macie nikogo, kogo mogłaby porwać, bo nie zależy wam na nikim poza członkami naszego Zakonu? – zauważam. 

Victor kiwa głową i siada na łóżku, by założyć czarne skarpetki. 

– Tak, to niepokojące – przyznaje. – Ta kobieta wie o nas niebezpiecznie dużo. Zresztą na pewno ma o nas o wiele więcej informacji, przecież nie mogła wyjąć z rękawa wszystkich asów już na samym początku rozgrywki. Zanim ją zabijemy, musimy wyciągnąć z niej, co dokładnie wie. 

– No… chyba zapomniałeś o czymś jeszcze. Najpierw musimy dowiedzieć się, gdzie są Dina, Tessa i córki Jamesa Woodarda, a dopiero później wyciągnąć z niej, co wie i ją zabić. – Posyłam mu długie spojrzenie spod przymrużonych powiek. 

Victor od razu unosi wzrok. 

– Chodź tutaj – prosi. 

Podchodzę do niego z lekką niechęcią, a on kładzie mi dłonie na biodrach i przyciąga mnie, bym stanęła pomiędzy jego nogami. Sekundę później czuję na nagim brzuchu jego gorące wargi. 

– Nie mam zamiaru pozwolić tej kobiecie skrzywdzić pani Gregory – oświadcza, kiedy wsuwam palce w jego ciemne włosy. – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by ją odnaleźć i odzyskać. Nie ufasz mi, Izabel? – Patrzy w górę, prosto w moje oczy. 

Nie przestając go głaskać, delikatnie ciągnę za jego krótkie włosy, by przechylił głowę w tył. W odpowiedzi on zaciska mocniej palce na moich udach. 

– Oczywiście, że ci ufam, Victorze, po prostu… Po prostu wiem, jaki jesteś. Przecież nie staniesz się nagle innym człowiekiem tylko dlatego, że coś do mnie czujesz. No i zdaję sobie sprawę, że… – Nie potrafię dokończyć zdania. 

– Że co? – pyta przyciszonym głosem. 

– Nic, to nieważne. – Kręcę gwałtownie głową. 

Robię krok w tył, chcąc jak najszybciej iść się ubrać, jednak Victor nadal mnie przy sobie przytrzymuje. 

– Powiedz mi – nalega. 

– Nie potrafię. 

I nie powiem. 

Nie wiem nawet, co mnie napadło, żeby w ogóle zaczynać teraz ten temat. 

– To nic ważnego – oświadczam, a kiedy w końcu uwalnia mnie ze swojego uścisku, od razu odchodzę w kierunku dużej szafy. – Musimy iść porozmawiać z tą szmatą. Może i to ona pociąga teraz za sznurki, ale albo zacznie gadać, albo jej brzydka gęba będzie miała bliskie spotkanie z moją pięścią. – Wyciągam palec w stronę Victora. – I wiesz co? Mam serdecznie gdzieś, że siedzi przykuta kajdankami do krzesła i nie może mi oddać. Mogę ją pobić nawet na śmierć, jeśli Dinie spadnie chociaż włos z głowy. 

– Właśnie tego po tobie oczekiwałem. – Śmieje się, wstając z łóżka i wkładając koszulę do spodni. Wsuwa jeszcze w szlufki cienki, skórzany pasek, po czym idzie włożyć buty. 

Kiedy wkładam przez głowę czarną, krótką sukienkę, Victor staje za mną i delikatnie całuje mój kark. Jego ciepłe palce przejeżdżają po moich odkrytych ramionach. 

– Zobaczymy się za dziesięć minut – mówi. 

Odwraca się i zaczyna już iść w kierunku drzwi, kiedy szybko do niego podchodzę i z całej siły obejmuję go w pasie, opierając posiniaczoną twarz na jego plecach. Duże, męskie dłonie zaciskają się bezpiecznie na moich. 

– Ufam ci, Victorze – oświadczam cichym, przepełnionym szczerością głosem. 

Ściska moje palce po raz ostatni, po czym wychodzi, a ja powoli kończę się ubierać. 



~~~ 



Nora siedzi zamknięta w dużym pokoju o grubych ścianach z cegły, pomalowanych białą farbą. Na środku pomieszczenia stoi metalowy stół z dwoma czarnymi, żelaznymi krzesłami po obu stronach, a na wysokim suficie wisi cały rząd jaskrawych świateł w kształcie kopuł, dzięki którym w pokoju jest wyjątkowo jasno. W ścianie wyryto cztery otwory wentylacyjne, przez które zwykle wpada ciepło ogrzewania lub chłodny powiew klimatyzacji, ale dziś nie jest ani zbyt gorąco, ani zbyt zimno, więc nie musimy ich używać. Podłogę pokrywają białe kafelki, niestety porysowane przez najróżniejsze meble, które usunęliśmy stąd kilka miesięcy temu, kiedy zmienialiśmy tą dawną rupieciarnię w odosobnioną celę i pokój przesłuchań zarazem. Z tego pomieszczenia można wyjść jedynie przez ciężkie, wzmacniane stalą drzwi… no chyba że jest się rozmiaru trzyletniego dziecka, które mogłoby przecisnąć się przez szyb wentylacyjny przy suficie. Nory jednak bym o to nie podejrzewała. Jest nieco wyższa i chyba trochę cięższa ode mnie, a ja z całą pewnością nie zdołałabym się przecisnąć przez tak małe otwory. 

Nora nalegała na kąpiel, więc w końcu jej na to pozwoliliśmy. Niklas z chęcią zgłosił się do przypilnowania jej w łazience. Nie zrobił tego, bo chciał zobaczyć ją nago, ale ponieważ pragnie zemsty za to, że uderzyła go w twarz i miał nadzieję, że przyglądając się jej podczas kąpieli, wprawi tę sukę w zakłopotanie. Niestety, nie zrobiło to na niej nawet najmniejszego wrażenia. Mam wrażenie, że Niklas zaczyna jej nienawidzić jeszcze bardziej, niż nienawidzi mnie. 

Nora dostała też od nas ciepły posiłek i to wino, o które wcześniej prosiła. Tylko dlatego, że wie, gdzie jest Dina, przyniosłam jej także kilka swoich starych ubrań: czarne, skórzane spodnie, bluzkę z długimi rękawami z prześwitującego jedwabiu i czarne szpilki na piętnastocentymetrowych obcasach. To jednak jej nie wystarczyło; zażyczyła sobie jeszcze ciemnoczerwonej szminki. Z początku miałam ochotę przejechać pomadką po sedesie, a dopiero później zanieść ją tej suce, ale w końcu uznałam, że nie chcę marnować czasu na pójście do łazienki. 

Niklas od godziny pilnuje Nory w pokoju przesłuchań. Siedział z nią, kiedy jadła swój posiłek – jagnięcinę z ryżem oraz tłuczone ziemniaki – popijając go winem, jak gdyby była na jakiejś wytwornej randce i cieszyła się wolnym wieczorem, za który w dodatku nie musiała płacić. Dorian nalegał, żeby wpuścić go do pokoju przesłuchań, ale Victor doskonale wie, że poza mną to właśnie on ma największą ochotę przetrącić jej szczękę, dlatego kazał mu czekać na zewnątrz. 

Gdy podchodzę do zamkniętych od zewnątrz drzwi, Victor jest już w pokoju i siedzi na krześle po przeciwnej stronie stołu. Staję na palcach, by zajrzeć do środka przez małe, kwadratowe okienko z grubego pleksiglasu. 

– Powiedziała już coś? – zwracam się do Niklasa, który teraz razem z Dorianem pilnuje pokoju od zewnątrz. 

Zza mocnych drzwi oraz grubych ścian nie dociera do nas nawet najcichszy dźwięk. Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy jednak podsłuchać rozmowę w pokoju, który znajduje się dokładnie dwa piętra nad nami, gdzie na licznych ekranach wyświetlają się nagrania z monitoringu. 

Niklas kręci tyko głową, opierając się o ścianę ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami. 

– Cholera. Wkurza mnie, że nie słyszę, o czym rozmawiają! – warczę pod nosem, po czym przyciskam ucho do drzwi, choć doskonale wiem, że to strata czasu. 

– Jeśli to cię pocieszy, to mi powiedziała tylko tyle, że nie jest zadowolona z warunków, w których ją trzymamy – oświadcza Niklas, wzruszając ramionami. 

Dorian krąży w kółko po jasno oświetlonym korytarzu, głośno stukając o podłogę podeszwami swoich czarnych butów. Na jego twarzy maluje się ogromna złość, a przy skroni pulsuje wyraźnie nabrzmiała żyła. Porusza szczęką raz w lewo, raz w prawo, zupełnie jakby bezwiednie zgrzytał przy tym zębami. 

– Nie martw się, na pewno je znajdziemy – zapewniam go, próbując przybrać chociaż trochę optymistyczny ton głosu, ale sama nie jestem pewna, czy wierzę w swoje słowa. 

Dorian rzuca mi pośpieszne spojrzenie, jednak ani na chwilę nie zatrzymuje się w miejscu. 

– Wkurwia mnie, że muszę tu sterczeć jak kretyn. Powinienem być z nią w tej pieprzonej celi i dowiedzieć się, czego ta suka oczekuje! 

– Spokojnie. Victor wie, co robi – zapewniam, na co on od razu kiwa głową. 

– Tak, tak, oczywiście. Po prostu chciałbym wiedzieć, co ona mu mówi. 

Dokładnie w tym samym momencie dobiega nas pukanie do drzwi. Niklas podchodzi do nich i sprawdza, czy to na pewno Victor daje nam znak, że możemy wypuścić go z pokoju przesłuchań, po czym wpisuje kod na zawieszonym na ścianie panelu i za chwilę wszyscy słyszymy głośne kliknięcie. Victor wychodzi na korytarz, a następnie natychmiast zamyka za sobą drzwi. 

– I co? Dowiedziałeś się czegoś? – pytam coraz bardziej nerwowa. 

Kręci powoli głową. 

– Stwierdziła, że nic nam nie powie, dopóki wszyscy nie zbierzemy się z nią w jednym pokoju. – Wzdycha. – A odnośnie pokoju, to chce, żebyśmy przenieśli ją do jakiegoś większego, najlepiej z wygodną kanapą. 

– Co za wybredna szmata… – wtrąca Niklas. 

– Powiedziałem, że może o tym zapomnieć – kontynuuje Victor, spoglądając na każdego z nas z osobna. – Nie możemy dawać jej tego, czego sobie zażyczy. To niedorzeczne, a poza tym mogłaby przez to pomyśleć, że zrobimy dla niej absolutnie wszystko. Musimy postawić pewne granice. Może to ona rozdaje karty, ale nie zapominajmy, że siedzi w zamknięciu, przykuta kajdankami do krzesła. Nie pozwolę jej sądzić, że to ona tutaj rządzi, bez względu na to czyje życie ryzykuję. 

Przygryzam dolną wargę, ale nic nie mówię. 

Dorian zgrzyta zębami jeszcze głośniej. 

Niklas oblizuje spierzchnięte wargi i nonszalancko spogląda w dół korytarza. Wiem, że jemu zależy tylko na jednym: chce wyciągnąć z tej kobiety, czego dowiedziała się na temat naszej organizacji. 

Nagle zauważam w korytarzu Jamesa Woodarda, który szybkim krokiem zmierza w naszą stronę. To niski, przysadzisty, łysiejący człowieczek, którego przydługie spodnie w kolorze khaki jak zwykle plątają się pod podeszwami kamaszów. Woodard ma na sobie koszulę w biało-niebieską kratę z krótkim rękawem, którą włożył niedbale za pasek spodni pod swoim potężnym brzuchem. Gdy podchodzi bliżej widać pot, który błyszczy mu na czole, a pod nosem zbiera się w małe kropelki. 

– Czy ona tu jest? – pyta, wyraźnie zdyszany. – Ta kobieta… To kobieta, która porwała moje córki? – Wskazuje palcem na ciężkie drzwi. – Jest w tamtym pokoju? 

– Zgadza się – odpowiada Victor ze skinieniem głowy. 

– Więc na co my jeszcze czekamy?! – Patrzy zdenerwowany na każdego z nas z osobna, po czym czubkiem wskazującego palca poprawia zsuwające mu się z nosa okulary. 

– Najwyraźniej na Fredrika – warczy Dorian z trucizną w głosie. – A znam go już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że poczekamy sobie jeszcze kurewsko długo. – Jego dolna warga jest spuchnięta, a wokół szczęki zaczyna się tworzyć niebiesko-żółty siniec. 

– Nie. – Victor składa przed sobą swoje silne dłonie. – Na to również się nie zgodziłem. Na początku Nora nie była tym zachwycona, ale w końcu zgodziła się porozmawiać z nami, kiedy przyjedzie Woodard. Zaznaczyła tylko, że nie powie nam wszystkiego, dopóki nie zobaczy Fredrika, więc prędzej czy później i tak będziemy musieli go tu sprowadzić. 

– Wiesz co, znalezienie go w ogóle nie powinno być dla nas żadnym problemem – przerywa mu Niklas z wyraźną dezaprobatą. – Jesteś jego pracodawcą, Victor, a z tego co pamiętam, nasza organizacja nie daje pracownikom płatnych urlopów i planów emerytalnych. Jak on może nie odbierać tego pieprzonego telefonu, kiedy ty, akurat ty, do niego dzwonisz?! Victor spogląda spokojnie na brata. 

– Bez obaw, Fredrik przyjedzie. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Ale póki co musimy tam iść i dowiedzieć się, czego ta kobieta oczekuje i co ważniejsze – co dokładnie o nas wie. 

Woodard unosi pulchną dłoń, by zetrzeć pot znad krzaczastych brwi. Na jego kraciastej koszuli, pod pachami, zaczęły się już tworzyć ohydne, mokre plamy. 

– Woodard – odzywa się Victor. – Powiem ci to samo, co powiedziałem Izabel. Nie możemy zdradzić tej kobiecie żadnych informacji na temat naszego Zakonu. Zrozumiano? 

James z trudem przełyka ślinę i niepewnie kiwa głową. 

– Tak, proszę pana. Oczywiście, rozumiem. 

Kiedy na niego patrzę, myślę tylko o tym, że musimy mieć go na oku. Woodard jest niezrównoważony, przerażony oraz zdesperowany, a to trzy z pięciu cech człowieka, który jest gotowy się złamać i wyśpiewać komuś wszystko, co wie. Rozumiem jednak jego strach i, chcąc nie chcąc, naprawdę mu współczuję, choć powinnam martwić się, że nas wyda. Victor wpisuje kod na panelu przy drzwiach, po czym cała nasza piątka wchodzi do pokoju.


Książka znajduje się już w przedsprzedaży, znajdziecie ją tu:








Buziaki MrsBookBook 😙

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © MrsBookBook , Blogger