środa, sierpnia 14, 2019

ROZDZIAŁ 1 "Nowa laleczka" Ker Dukey & K. Webster



ROZDZIAŁ PIERWSZY
~ Nieznane ~

Benny
POPYCHAM DRZWI KLUBU, KIWAJĄC głową w stronę bramkarza. Tutaj, w The Vault, wszyscy znają mnie jako przyjaciela Tannera, a kiedy jesteś przyjacielem Tannera, nikt nie może ci podskoczyć. Gdy przechodzę obok baru, jakaś blondynka puszcza do mnie oczko, uśmiechając się zalotnie, ale nie jestem zainteresowany. Nie może zaoferować niczego, co chciałbym kupić i nie ma nawet pojęcia, jak szczęśliwą ją to czyni.
            Moje gusta są wyjątkowe.
            Osobliwe.
            Anomalne, jak określa je zawsze Tanner. Cokolwiek to, kurwa, oznacza.
            Tak czy inaczej, ta Blondi z wielkimi, sztucznymi cyckami podkreślonymi zdzirowatym ubiorem zdecydowanie nie jest w moim typie. No, może gdybym był w nastroju, żeby kogoś udusić… Ale nie. Dzisiaj pragnę kogoś przerżnąć, by pozbyć się myśli o mojej niegrzecznej lalce, noszącej pod sercem dziecko… Cudze dziecko. Kiedy kogoś zerżnę, może zapomnę o złości, rozpaczy i obrzydzeniu, które czuję.
            Przechodzę przez klub, kierując się prosto do pokoju dla VIP-ów, który najwyraźniej zawsze zarezerwowany jest wyłącznie dla Tannera. Nie pytałem go o to, ponieważ przy naszej relacji byłoby to nie na miejscu, ale podejrzewam, że ten klub należy do niego, jak zresztą wiele innych. Właśnie tutaj przywiózł mnie po odnalezieniu, oznajmiając, że to miejsce stanowi mój plac zabaw i że mogę prosić, o co zechcę, a on spełni każde życzenie.
            Problem w tym, że prosiłem, jednak nigdy nie dał mi tego, czego oczekiwałem.
            Dlatego, że pożądam wyłącznie jej.
            Nikt nie ofiaruje mi jednak niczego za darmo.
            Kiedy napływają kolejne myśli o ślicznej laleczce, znów wzbiera we mnie gniew. Nie ma dnia, żebym obsesyjnie o niej nie myślał. Czasami wyobrażam sobie nawet scenariusz, w którym ona i jej malutka laleczka są moje; tak jakbyśmy tworzyli rodzinę. Potem jednak znów wracam do rzeczywistości, a ta przekreśla moją przeklętą fantazję.
            Życie w prawdziwym świecie zmieniło mnie: poznałem zasady, o których dotychczas nie miałem pojęcia. Teraz wiem, że jeśli chcę zdobyć, czego pragnę, muszę tymczasowo trzymać się na uboczu. Cierpliwość jest tutaj kluczem, więc muszę być wytrwały, nie reagować impulsywnie i nie robić niczego lekkomyślnego, przez co sprowadziłbym na siebie śmierć albo dał się zamknąć, jak mój kochany tatusiek. 
Nie dostanę swojej lalki.
            Jeszcze nie.
            Może i jestem psychopatą, ale nie głupim. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Detektyw Przygłup przez cały czas czuwa nad nią i jej córeczką, dlatego potrzebuję planu. Muszę się przygotować.
            – Benjamin! – Kiedy tylko odsuwam szkarłatną kurtynę, oddzielającą klub od eleganckiego pokoju dla VIP-ów, od razu wita mnie w nim znajomy, niski głos. Przypominam sobie, jak za pierwszym razem Tanner popełnił błąd, zwracając się do mnie per „Benny”. Musiał dojrzeć w moich oczach ogień, bo jeszcze zanim zdążyłem zareagować, poprawił się, by nigdy więcej nie powiedzieć do mnie w ten sposób. Nigdy nie zaznaczałem, że ma nazywać mnie „Benjamin”, tego domyślił się sam. W momencie mojej słabości, kiedy siedziałem nagi w jego wannie, otoczony zimną, mętną wodą, Tanner był w stanie przejrzeć mnie na wylot.
            – Jesteś teraz nowym człowiekiem, Benjamin. Jesteś silniejszy niż kiedykolwiek, odzyskałeś władzę i kontrolę. Pokonałeś śmierć i rozerwałeś łono, w którym żyłeś zamknięty przez tyle długich lat. Ten dom cię dusił, Benjamin. Był dla ciebie zupełnie niczym więzienie. Mężczyzna, jakim byłeś, w końcu może zamienić się w bestię, która od zawsze w tobie drzemała. Uwolniony z klatki i spuszczony z łańcucha potwór może teraz polować i pożywiać się, kiedy tylko zechce. Benny już nie żyje. Teraz narodził się Benjamin.
            Miałem ochotę poderżnąć temu skurwysynowi gardło, ale on, oczywiście, był na to przygotowany. Mam wrażenie, że Tanner zawsze wyprzedza mnie o krok. Kiedy przestałem wreszcie rozmyślać nad tym, jak go zamordować, on zaczął mnie uczyć. Teraz, odkąd nie ukrywam się już bezpiecznie w swoim domu, stałem się podatny na wiele nieprzewidzianych niebezpieczeństw. Tanner pokazał mi, jak żyć tak, jak przystało na potwora mojego pokroju – w świetle dziennym, bo najciemniej jest zawsze pod latarnią.
            Tanner ma wielu znajomych na wysokich stanowiskach. Dostarcza im coś, czego nikt inny nie mógłby zaoferować, dlatego później może żądać od nich oddania przysługi.
            Coś za coś, powtarza zawsze z błyskiem w oku i szaleńczym uśmieszkiem.
            Poza mną nie ma jednak zbyt wielu ludzi, z którymi spędzałby czas.
            Obaj jesteśmy samotnymi wilkami, które spotkały się pewnej bezksiężycowej nocy i wytworzyły więź, z jakiej istnienia dotąd nawet nie zdawałem sobie sprawy.
            Teraz posiadam przyjaciela.
            – Chodź, przyjacielu – zaprasza mnie Tanner, spychając z kolan nagą brunetkę. Kobieta wymyka się ukradkiem z pokoju, nie mówiąc ani słowa. Tanner ma na sobie garnitur – przysięgam, że zawsze nosi go jak jakąś pieprzoną zbroję – i trzyma w ręku kieliszek z ciemnym płynem. Zwykle ogniste spojrzenie jego złocistych oczu jest teraz przygaszone przez substancję, którą musiał wcześniej zażyć.
            Wchodzę do pokoju i zajmuję miejsce naprzeciw niego, na pluszowym fotelu, obok którego stoi przygotowany wcześniej kieliszek burbonu. Odnoszę wrażenie, że Tanner zawsze wie, kiedy go odwiedzę.
            – No więc, jak spisała się Amy? – pyta, z zaciekawieniem unosząc brew, po czym upija łyk alkoholu z kieliszka.
            Na samą myśl o tej dziewczynie od razu wykrzywiam twarz. Amy była kolejnym prezentem od Tannera, ale on nigdy nie daje mi tego, czego naprawdę pragnę. Chociaż te dziewczyny spełniają niektóre z moich kryteriów, to nie dostałem jeszcze takiej, która pasowałaby pod każdym względem…
            Pewnie dlatego, że jedyną taką dziewczyną jest moja Śliczna Laleczka.
            Jestem pewien, że Tanner doskonale wie, że tylko ona może nasycić moje największe pragnienie.
            – Sądząc po żądzy mordu w twoich oczach, zgaduję, że cię nie usatysfakcjonowała. – Uśmiecha się. – Mam rację? Czyżby cię rozczarowała?
            Zaciskam szczękę i przejeżdżam palcami po ogolonej na łyso głowie. Nadal nie jestem przekonany do swojego nowego wyglądu, ale Tanner twierdzi, że muszę go zmieniać co najmniej co sześć miesięcy. Do tej pory jeszcze mnie nie zawiódł, więc z jakiegoś powodu mu wierzę.
            – Można tak powiedzieć – odburkuję.
            Tanner śmieje się cicho i odkłada kieliszek.
            – Och, ależ to okropne. Co tym razem nie zagrało? Nie była wystarczająco młoda? Nie miała dość ciemnych włosów lub odpowiednio ciasnej cipki?
            Tak, tak i tak. Odpowiedź na wszystkie trzy pytania brzmi tak.
            Poza tym nie była moją Niegrzeczną Lalką.
            Moją Śliczną Laleczką.
            Muszę jednak przyznać, że Amy wyglądała przepięknie, wykrwawiając się na trawie pośrodku lasu.
            – Po prostu… była niewystarczająca – wyznaję, po czym głośno wzdycham.
            – Co zrobiłeś z ciałem? Znowu zostawiłeś taki pieprzony bałagan jak ostatnio?
            Tym razem to ja uśmiecham się z wyższością. Tak, kiedy tracę głowę, Tanner nie ma wyjścia – musi posprzątać mój burdel.
            – Wszystkim się zająłem. Wykopałem jej nawet grób. Bardzo płyciutki, ale przecież z niego nie ucieknie, nie?
            Zagrzebałem jej ciało wśród zgliszczy mojego dawnego domu. Zawsze tak robię, pokazując w ten sposób lalce i jej durnemu ochroniarzowi, że obydwoje mogą się pieprzyć. Miejsce, w które Jade przychodzi mnie opłakiwać, stało się teraz cmentarzyskiem dla zepsutych laleczek, a oni nic o tym nie wiedzą.    
I mają czelność nazywać się detektywami?
            Pierdolcie się. Oboje.
            Tanner opiera plecy w fotelu i ze spokojem mruży powieki.
            – Wiesz, jak bardzo uwielbiam wyzwania i właśnie dlatego… – Unosi dłoń, trzykrotnie pstrykając palcami. – Mam dla ciebie niespodziankę.
            Nagle z głośników rozbrzmiewa dziecięca piosenka, przypominająca mi melodię z pozytywki albo z wesołego miasteczka. Karmazynowa zasłona rozsuwa się niczym kurtyna nad sceną, a do pokoju wchodzi młoda kobieta, na której widok mój kutas natychmiast twardnieje pod materiałem dżinsów.
            Jest taka drobniutka… taka, jak lubię.
            Ma maleńkie cycki.
            Krótką, różową sukienkę.
            Najpełniejsze usta, jakie kiedykolwiek widziałem, ale… cholera, chyba przynajmniej są naturalne.
            Duże, niebieskie oczy… usytuowane jednak zbyt blisko siebie.
            Wykrzywiam wargi w niesmaku. Te oczy psują absolutnie wszystko! Mój chuj od razu nieco mięknie, ale mimo to patrzę, jak dziewczyna nieśmiało podchodzi, pociągając palcami za kraniec przykrótkiej sukienki.
            – Siadaj na kolanach Potwora! – Tanner rozkazuje lodowatym tonem. Każdy, do kogo zwraca się w taki sposób, nie jest w stanie odmówić wykonania polecenia. Nawet ja.
            – Tak, Panie. – Dziewczyna posłusznie kiwa głową.
            Pan i Potwór.
            Tanner twierdzi, że stanowimy jedyny w swoim rodzaju duet. Nikt nie może się z nami równać. Jesteśmy drużyną, działamy więc razem. Całkowicie się z nim teraz zgadzam, choć musiało minąć trochę czasu, zanim zdołałem mu zaufać.
            Panienka nie wygląda na zbyt chętną, ale mimo to siada okrakiem na moich udach. Jej małe dłonie wsuwają się pod moją dopasowaną koszulkę i wędrują w kierunku ramion.
            – Zamknij oczy – warczę głosem niższym i ostrzejszym niż ton Tannera.
            Dziewczyna sztywnieje ze strachu, ale posłusznie zamyka oczy. Grzeczna lalka. Przez chwilę błądzę dłońmi po jej małym tyłku, po czym podciągam jej sukienkę na brzuch. Nagle wyczuwam, że nie założyła bielizny. Natychmiast robię się wściekły. Grzeczne lalki noszą koronkowe majteczki! Nie są takimi zdzirami, jak ta Blondi przy barze!
            – Gdzie twoje majtki?! – warczę, uderzając ją w pośladek tak mocno, że jęczy z bólu.
            Natychmiast spogląda na Tannera, ale on wzrusza jedynie ramionami i gestem pokazuje jej, że ma się odwrócić.
            – Nie patrz na mnie, laleczko. To on pociąga tutaj za sznurki.
            Jego spojrzenie staje się mroczniejsze, kiedy zauważa strach w oczach laleczki.
            Musiała już wyczuć, że właśnie budzi się we mnie bestia. Skrywam w sobie diabła, który szeptem podpowiada mi, jak pociąć ją na kawałki, jak sprawić, by dłużej cierpiała, kąpać się w jej krwi, rozkoszować słonymi łzami… Gdy patrzy mi w oczy, jasnoniebieskie tęczówki w kolorze oceanu przepełnia wyłącznie rozpacz. Pod wpływem jej przerażenia mój kutas znowu sztywnieje. Być może jednak coś z tego będzie.
– Zrób mi loda, laleczko – syczę, spychając ją na podłogę, a huk, z którym upada u moich stóp, podkręca moje podniecenie.
Przez lata nie tylko moja wściekłość i rozpacz stawały się coraz większe – proporcjonalnie do nich rosła też potrzeba krzywdzenia ludzi. Teraz już rozumiem, że mężczyzna, którego zabiła moja lalka, miał swój fetysz… Ten, który narodził się na jego miejsce, nie posiada już fetyszu, ma potrzebę – mroczny, głęboko zakorzeniony popęd, który można zaspokoić wyłącznie w jeden sposób.
Laleczka zabiera się do roboty tak ochoczo jak wszystkie kurwy, kiedy pomacha im się pieniędzmi przed nosem. Klęka przede mną i z niecierpliwością rozpina moje dżinsy. Gdy pochyla głowę, jej długie, ciemne włosy zasłaniają twarz, a mi przechodzi przez myśl, że teraz mogłaby nawet uchodzić za moją śliczną laleczkę. Tak bardzo mam ochotę sobie ulżyć, mój fiut dosłownie boli z podniecenia… Łapię więc kurwę za włosy i, ignorując zaskoczony jęk, który wydaje, przyciągam jej usta do swojego chuja.
Czuję na sobie wzrok Tannera. Jego oczy są wszędzie; ten mężczyzna zawsze mnie obserwuje, zawsze ocenia i zawsze pomaga, gdy sprawy zachodzą za daleko. Nie jestem pewien, dlaczego postanowił się ze mną zaprzyjaźnić, ale nie mogę na to narzekać. Miło jest mieć obok kogoś, kto mnie rozumie.
Zastępcza laleczka zaczyna ssać mojego nabrzmiałego kutasa tak, jakby robiła to już tysiące razy. Tanner ma na wyciągnięcie ręki całe dziesiątki dziwek, których używa jako przykrywkę dla tego, co tak naprawdę oferuje. Z pozoru klub proponuje klientom zwyczajne, łagodne rozrywki, ale kiedy dostaniesz się na prywatną listę Tannera, będziesz mógł posmakować mroczniejszej wersji tego świata.
Jednak nawet ci wybrańcy nie wiedzą wszystkiego. Jakiś czas temu do klubu przyszedł mężczyzna i oświadczył, że chce rozmawiać z Robertem. Tanner przywitał go, przedstawiając mu się jako Robert, a kiedy później spytałem go, dlaczego to zrobił, wyjaśnił, że dla mnie jest Tannerem, dla tego faceta Robertem, a dla Lucy, menadżerki klubu, nazywa się Cassian. Tak naprawdę chuj wie, które z tych imion jest prawdziwe… Być może żadne? Właśnie dzięki temu, że Tanner jest całkowicie anonimowy, pozostaje bezpieczny.
            Po chwili tania szmata zaczyna ssać mojego kutasa mocniej, przez co ponownie przyciąga moją uwagę. Jej przerażenie już dawno zniknęło i teraz lalka chce tylko sprawić mi przyjemność. Tak kurewsko się stara, ale to mnie wkurwia, zamiast podniecać. Mój kutas znów zaczyna mięknąć.
            Kiedy suka przerywa na chwilę i patrzy tymi swoimi niebieskimi oczętami na mojego oklapniętego penisa, nie jestem w stanie dłużej tego wytrzymać.
            – Jesteś do niczego, lalko! – wrzeszczę, łapiąc ją za gardło. Szarpię ją, podnoszę i sadzam na swoich kolanach, po czym zaciskam palce jeszcze mocniej… Śmiertelnie mocno, przez co dziwka natychmiast wbija paznokcie w mój nadgarstek.
            Tanner, jak na lojalnego przyjaciela przystało, nawet nie próbuje mnie powstrzymać. Przez cały czas tylko obserwuje, mrużąc powieki i uśmiechając się kącikiem ust.
            Twarz bezwartościowej lalki robi się różowa, potem czerwona, aż w końcu nabiera pięknego odcienia ciemnego fioletu, kiedy dziwka bezskutecznie próbuje nabrać powietrza. Mogła przecież zapytać, czego chcę, ale nie, musiała okazać się kolejną kurwą, napaloną wyłącznie na kasę! Ach, wielka szkoda. To jedyna lalka, w której widziałem dotychczas choć cień potencjału.
            Gdy puszczam jej szyję, po jej policzkach spływają łzy. Szmata kładzie dłonie na gardle i świszczy, próbując złapać oddech.
            – Skurwiel – szepcze z jadem w głosie.
            Jest bezwartościowa, ale przynajmniej ma jaja.
Szkoda tylko, że moje są o wiele większe.
            Popycham dziwkę tak, że znów upada na kolana. Łapię ją za głowę i z powrotem wsuwam kutasa do jej ust. Wsadzam go tak mocno, aż zaczyna się dławić i walczy, by się oswobodzić. Uśmiecham się, gdy mała szmata próbuje mnie ugryźć.
Ściskam ją za ramiona, kładę na ziemi i zawijam palce wokół chudziutkiej szyi. Wolną ręką podpieram się o podłogę, z całej siły wpychając kutasa do jej gardła. Ciało lalki drży, kiedy wierzga pode mną, próbując szerzej otworzyć usta, by nabrać powietrza. I co, suko? Spróbuj ugryźć mnie teraz.
            Lalka zdycha. Powoli zdycha.
            Rżnę ją w usta z całą energią, jaką w sobie mam. Poruszam biodrami coraz szybciej, ściskam gardło mocniej, aż wreszcie słyszę pod sobą charakterystyczny chrzęst. Dziewczyna natychmiast wiotczeje. Zgniotłem jej tchawicę. Jestem coraz bliżej orgazmu… Robi mi się gorąco, żar promieniuje z krocza w górę pleców… Wyciągam chuja z jej ust i ozdabiam spermą martwe, szeroko otwarte oczy.
            Wstaję z ziemi, wsuwam dłonie pod jej ramiona i bez wysiłku podnoszę dziwkę z ziemi. O tak, jej ciało jest teraz takie wiotkie i bezwładne… W końcu wygląda jak najprawdziwsza lalka!
Głupia, martwa laleczka. Dokładnie taka, jak one wszystkie.
            Ta szmata mnie obrzydza. Bez wahania odrzucam ją więc od siebie, słysząc nagle ohydny szczęk, kiedy jej głowa uderza mocno o kant stolika. Truchło stacza się na podłogę i ląduje na niej twarzą do dołu. Spoglądam zafascynowany, jak z tyłu rozwalonej czaszki zaczyna wyciekać krew. Nie płynie szybko, tak jak robiłaby to, gdyby dziewczyna wciąż oddychała, sączy się raczej niczym keczup ze szklanej, przewróconej butelki, którą ktoś zapomniał zakręcić.
            Ach, to…
            To sprawia, że mój penis na powrót twardnieje.
            Staję nad nieruchomym ciałem i przesuwam dłonią po głowie Bezwartościowej Lalki. Zaczynam się masturbować, używając jej krwi jako idealnego lubrykantu.
            – Tak, Benjamin, o to właśnie chodzi! – chwali mnie Tanner. – Uwolnij z siebie potwora. Zaspokój swój głód!
            Jego słowa odbierają mi resztki zdrowego rozsądku. Potwór… Bestia, która zwykle we mnie drzemie, szaleje teraz z pożądania!
            Lalka.
            Laleczka.
            Moja Śliczna Laleczka.
            Sprawię, że znów będzie moja.
            Muszę ją porwać.
            Żadna lalka nie zdoła jej zastąpić.
            Dochodzę tak niespodziewanie i gwałtownie, jak nigdy dotąd, aż cały się trzęsę. Minęły wieki, odkąd osiągnąłem satysfakcjonujący orgazm, a teraz dokonałem tego dwa razy z rzędu. Zaskoczony, ale i kurewsko zadowolony, patrzę, jak moja sperma spada na zakrwawioną czaszkę. Tanner klęka przede mną, przesuwając palcem przez strumień krwi, który spływa po policzku martwej lalki. Unosi dłoń w stronę światła.
            – Wiem, że nadal chcesz dostać swoją starą laleczkę. To się nie zmieni, co? – pyta, wpatrzony w zakrwawiony opuszek.
            – Nie, nie zmieni – przyznaję, lekko zirytowany. Jak on śmiał nazwać ją moją starą laleczką? Ona nie jest stara; to jedyna lalka, która kiedykolwiek mnie zadowoli.
            – W takim razie powinieneś się o nią upomnieć. W końcu tylko ona zdoła zaspokoić Potwora, zgadza się? – Patrzy na mnie tymi bursztynowymi oczami, unosząc palec do ust i zlizując z niego krew bezużytecznej lalki.
            – Ona jest tą jedyną.
            Przez jakiś czas czułem się całkiem dobrze. Pogodziłem się z tym, że ryzyko jest zbyt wielkie i że nie mogę odzyskać swojej Niegrzecznej Lalki… Zrozumiałem, że muszę zniknąć, by zacząć wszystko od nowa.
            Stałem u progu nowego życia.
            Otworzyły się dziesiątki możliwości, którym na jakiś czas udało się mnie zająć. Kobiety, które dostawałem od Tannera, stanowiły rozrywkę i odciągały mnie od wspomnień. Teraz jednak to wszystko za bardzo mnie przytłacza. Od jakiegoś czasu nie mogę przestać myśleć o mojej lalce… Muszę wiedzieć, co robi, gdzie jest, co zamierza… Zdaję sobie sprawę, że w końcu nie zdołam się powstrzymać. To pragnienie jest zbyt silne. Prędzej czy później mu się poddam i porwę laleczkę na nowo…
Najwyraźniej Tanner to rozumie.
            Kiwa do mnie głową.
            – W takim razie zabierz ją, Benjaminie. Zasłużyłeś na nią. Zorganizuję dla was bezpieczne miejsce, a ty w tym czasie pozbędziesz się detektywa Scotta. To musi wyglądać na wypadek, tak jak rozmawialiśmy. Kiedy już go załatwisz, dasz jej czas, by mogła go opłakiwać. Tylko w ten sposób wszyscy bliscy uwierzą w list, który w końcu napisze, i w to, że musiała uciec od druzgoczących wspomnień.
            Cierpliwość.
            Muszę być cierpliwy.
            I chociaż to czekanie doprowadza mnie do pierdolonego szału, Tanner ma rację.
            Patrzy na mnie z uśmiechem, przechylając głowę na bok. Znam to spojrzenie. Gapi się na mnie w ten sposób od trzech pieprzonych lat.
            – Więc gdzie będę mógł z nią wyjechać? – pytam, zżerany przez ciekawość. Nie mam pojęcia, jak daleko muszę ją wywieźć, żeby każdy uwierzył, że uciekła, a nie została porwana.
            – Och, przyjacielu, ależ ty nigdzie nie pojedziesz. Nikt nie da ci niczego za darmo. Poza tym nie chcę się z tobą rozstawać. Za bardzo cię polubiłem, żeby teraz pozwolić ci zniknąć. Nie tęskniłbyś za mną, Benjaminie?
            Czy bym za nim tęsknił? Nie, gdybym był z moją lalką. Niestety nie dysponuję środkami, by porwać ją samodzielnie, a Tanner zawsze dostarcza mi wszystkiego, czego potrzebuję. Czy jestem gotów, by podjąć się tego sam… i to nie po raz pierwszy?
            Nie.
            – Tęskniłbym za naszym wspólnie spędzonym czasem – przyznaję, wskazując głową martwą laleczkę pokrytą moją spermą.
            Tanner wybucha głośnym śmiechem.
            – No właśnie. – Odwraca się na chwilę, po czym woła ochroniarza stojącego po drugiej stronie czerwonej kurtyny. – Wilson! Zadzwoń po ekipę sprzątającą. Mamy tu mały bałagan.
            Martwa lalka już wkrótce będzie rozkładać się w beczce kwasu.

Znak graficzny rozdzielający części rozdziału

Chociaż minęło kilka dni, słowa Tannera wciąż raz po raz odtwarzają się w mojej głowie. W takim razie zabierz ją, Benjaminie. Zasłużyłeś na nią. Sam już nie wiem, jakim cudem zdołałem pozostawać w cieniu przez tak długi czas. Znalazłem całkiem sporo wymówek, które sobie powtarzałem:
            Ktoś mógłby mnie rozpoznać.
            Mogliby mnie złapać.
            Dokąd bym ją zabrał?
            I – co najgorsze – co będzie, jeśli ona już mnie nie podnieca?
            Śliczna Laleczka jest dla mnie wszystkim; posiadanie jej stanowi cel mojego życia, bez którego nie mogę dłużej istnieć. Desperacko pragnę tego, co nieprawdziwe… czegoś nieuchwytnego… Te uczucia są tak silne, że mają nade mną władzę. Co, jeśli znów mną zawładną?
            W takim razie zabierz ją, Benjaminie. Zasłużyłeś na nią.
            Nie mogę dłużej odkładać tego na później. Tanner mi pomoże. Znajdzie odpowiednią kryjówkę dla nas dwojga… Bezpieczne miejsce, tylko dla nas.
            Ten moment jest już coraz bliżej, dlatego od kilku dni bezustannie ją śledzę. Obserwuję, jak zabiera dziecko do przedszkola, a potem kieruje się na komisariat. Patrzę, jak jedzie wykonywać pracę w terenie, jak wraca wieczorem do domu razem z tym swoim pierdolonym mężem i jak spędza wspólne wieczory z całą rodzinką. Ach, jak ja nienawidzę tych ich idiotycznych uśmiechów, kiedy gotują kolację i zasiadają razem do stołu.
            Każdej nocy wracam do domu coraz bardziej wściekły. Nie mam żadnego cholernego planu, ale chcę, żeby Dillon cierpiał – nawet jeśli ma to wyglądać na wypadek.
            Lalka będzie go opłakiwać, ale tylko do momentu, kiedy ponownie w nią wejdę. Wtedy w końcu zda sobie sprawę, że ten skurwiel nigdy nie powinien jej dotykać i że jest moja. Moja. Zawsze tak było.
            Śledząc ją, działam jak na autopilocie, dlatego dopiero w ostatniej chwili zauważam, że włączyła kierunkowskaz i właśnie skręca na osiedle, którego nie kojarzę. Uśmiecham się od ucha do ucha, stwierdzając, że lalka na pewno tutaj nie mieszka. Czyżby jej beznadziejny mąż nie potrafił jej zaspokoić? Czy zdradza go z jakimś głupim fiutem, którego zamorduję, kiedy tylko od niego wyjdzie?
            A może spotyka się z adwokatem, bo chce wnieść pozew o rozwód?
            Ach, tak, na tę myśl szczerzę się jeszcze szerzej.
            Niestety, ledwie zauważam, gdzie parkuje, mój dobry humor natychmiast znika. Po cholerę ona tu przyjechała?!
            To dawny dom mojego ojca, w którym, zanim trafił do więzienia, mieszkał ze swoją nową żoną, poślubioną po tym, jak doprowadził moją matkę do szaleństwa. Nigdy dotąd tu nie byłem i nie poznałem tej kobiety, ale czytałem sporo artykułów na temat ślicznej pani doktor – żony zhańbionego komendanta policji. To Tanner podał mi ten adres. Powiedział, że jeśli zabicie nowej kobiety ojca przyniesie mi ulgę po stracie matki, powinienem to zrobić.
            Ja jednak nie chciałem mścić się w jej imieniu. Moja jebana matka na to nie zasłużyła! Odebrała mi moją Bethany. Może gdyby tego nie zrobiła, moje życie wyglądałoby teraz zupełnie inaczej…
            Może byłbym inny…
            Nieważne! Pierdolę swoją matkę i tę młodą doktorkę!
            Kiedy przejeżdżam obok domu ojca, ani na chwilę nie spuszczam wzroku ze swojej laleczki, która siłuje się z fotelikiem, nieporadnie próbując wyciągnąć dziecko z samochodu. Parkuję kilka domów dalej. Patrzę, jak drzwi wejściowe się otwierają, a po schodach z werandy schodzi jakaś dziewczyna…
            Bethany?
            Bum.
            Bum.
            Bum.
            Czas nagle zwalnia. Nie mogę w to uwierzyć. Bethany rusza pewnym krokiem w stronę mojej Ślicznej Laleczki.
            Gdy wiatr rozwiewa jej długie, brązowe włosy, zauważam, że Bethany się nie uśmiecha. Tak, pamiętam ten posępny wyraz twarzy. Moja siostra zawsze miała taką minę.
            Nie moja biologiczna siostra, ale moja Bethany.
            Czyżby ojciec ją tu ukrył?! Wyleczył ją, naprawił, a potem przez tyle lat przede mną ukrywał?!
            Nie.
            Nie.
            Nie.
            Przecież widziałem jej ciało! Kurwa mać, nawet je pochowałem! To jakaś sztuczka. Ktoś próbuje mnie nabrać. Z głośnym prychnięciem wyciągam z kieszeni telefon, który Tanner kazał mi przy sobie nosić, po czym włączam aparat i przybliżam na nim obraz najmocniej, jak to możliwe.
            Bethany zasłania oczy przed zachodzącym słońcem. Ma na sobie krótką, kwiecistą sukienkę, w której wygląda tak młodziutko… W rzeczywistości pewnie jest starsza. Jej drobna twarz ma jednak bardzo dziewczęce rysy, a ciało jest szczuplutkie niczym u nastolatki. Nie wytrzymam; cały się trzęsę, zarówno z ekscytacji jak i z ogromnego strachu. W mojej głowie panuje chaos. Nie wiem, co robić, ale… Cieszę się. Jestem taki szczęśliwy! Nagle jednak przypominam sobie o przeszłości. Wzdycham głośno z żałością, gdy przed oczami staje mi obraz mnie samego, w wieku siedmiu lat.
            Straciłem siostrę, kiedy byłem jeszcze bardzo mały. Nie, nie straciłem. To mój ojciec brutalnie mi ją odebrał! Później dostałem jednak nową Bethany… Tę Bethany, którą w końcu ukradła mi matka.
Ta dziewczyna jest idealnym połączeniem ich obydwu.
            Ale jak to możliwe?
            Wróciła do mnie po tylu latach! Ojciec kłamał; on wcale nie szukał zastępstw dla Bethany, ponieważ Bethany nigdy nie odeszła! Po prostu ten chory, samolubny skurwiel umieścił ją tutaj, zatrzymując dla siebie.
            Przyglądam się, jak moja Niegrzeczna Lalka podaje swoje dziecko Bethany, po czym odjeżdża.
            A ja?
            Ja spoglądam na przeszłość… na teraźniejszość… na cud.
            Nie spuszczam wzroku z Bethany, aż ta znika ponownie w domu. Czekam. Cierpliwie czekam, aż mija blisko czterdzieści pięć minut i nie jestem w stanie dłużej tego wytrzymać. Zwariuję… zaraz oszaleję z niepewności! Wysiadam więc z samochodu i zakradam się wzdłuż obsadzonej drzewami ścieżki.
            Bum.
            Bum.
            Bum.
            Upewniwszy się, że nikt mnie nie widzi, podchodzę do bocznej ściany domu, ukryty w półmroku, który właśnie przyniósł ze sobą zmierzch.
            Przekręcam gałkę w drzwiach do garażu, a te, ku mojemu zaskoczeniu, od razu się otwierają. To było proste, banalnie proste. Garaż nie stanowi dla mnie wyzwania, ale kiedy podchodzę do drzwi łączących go z domem, muszę zachować ostrożność. Uchylam je zaledwie na tyle, by móc zajrzeć do środka.
            Bethany stoi w kuchni, odwrócona plecami do mnie, i miesza coś w garnku. Z drugiego pokoju dochodzi piosenka ze Sponge Boba i głos małej dziewczynki, która nuci do jej rytmu.
            Dlaczego moja Bethany zajmuje się dzieckiem Niegrzecznej Lalki?
            Gdy tylko zaczyna się odwracać, prędko zamykam za sobą drzwi i przyciskam ucho do drewna, próbując podsłuchać, co się dzieje. Po chwili w pomieszczeniu robi się zupełnie cicho. Jestem niemal pewien, że z niego wyszła, więc ponownie uchylam drzwi.
            Miałem rację, Bethany już tutaj nie ma. Gdy zakradam się do kuchni i wyglądam za róg, zauważam ją w jadalni, jak rozkłada zastawę na stole. Ciemne włosy nadal zakrywają większość jej twarzy. Dzieciak stoi obok, pijąc soczek przez słomkę i podrygując do piosenki z kreskówki. Chowam się z powrotem za rogiem i wykorzystuję wiszące na ścianie lustro, by je obserwować.
            – Jeśli zjesz cały makaron, MJ, to później pójdziemy pobawić się w przebieranki – obiecuje Bethany. Nie pamiętam, żeby jej głos był aż taki łagodny, prawie jak głos dziecka… To pobudza mnie jeszcze bardziej. Jest cudowniejsza, niż zapamiętałem! Dziecko piszczy z ekscytacji i niemal rzuca się na swoje jedzenie.
            Kiedy Bethany odwraca głowę, by spojrzeć na zegar, w końcu mam okazję dokładnie jej się przyjrzeć. Dobrze znam ten lekko zadarty nosek, jasne piegi na policzkach i pełne, idealne usta… No i oczywiście jej oczy. Tak, piwne, cudowne tęczówki, łączące w sobie brąz i zieleń w absolutnie perfekcyjnych proporcjach. Czuję się, jakbym patrzył na doskonałe połączenie moich dwóch ulubionych siostrzyczek.
            Mój kutas natychmiast twardnieje.
            Tęskniłem za wszystkimi siostrami, które tata przyprowadzał do domu, ale to właśnie za nią najbardziej.
            Pocieram penisa przez spodnie. Bethany jest taka piękna… Kochałem ją, marzyłem o niej od tak dawna, a teraz stoi przede mną i znów może być moja. Nagle mój telefon zaczyna wibrować. Zamieram na krótką chwilę, kiedy Bethany marszczy brew i nasłuchuje, ale w sekundę później wycofuję się do garażu i, nie dając jej czasu na reakcję, uciekam przez drzwi na zewnątrz. Pędem wracam do samochodu. Kiedy siadam za kierownicą, moje serce bije szybciej niż kiedykolwiek.
            Bum.
            Bum.
            Bum.
            Ona tu jest!
            Patrzę na telefon. Mam jedno nieodebrane połączenie od Tannera i jedną nieprzeczytaną wiadomość.
            Tanner: Gdzie jesteś?
            Drapię się w czoło, po czym zaczynam mu odpisywać.
            Ja: Znalazłem Bethany.
            Na ekranie niemal natychmiast pojawia się kolejna wiadomość.
            Tanner: Bethany? Twoją siostrę Bethany?
            Tanner wie co nieco o mojej przeszłości, ale nic poza tym, co sam chciałem mu zdradzić.
            Ja: Tak.
            Przez całe lata kolejne dziewczynki pojawiały się w moim domu, a później znikały… Nie były moimi rodzonymi siostrami, ale dostawały na imię Bethany, a ja czułem się dzięki nim nieco mniej samotny na tym okrutnym, zupełnie pustym świecie.
Dziewczyna, którą dziś widziałem, jest jednak moją prawdziwą siostrą.
            Tanner: Lepiej nie nawiązuj z nią kontaktu. Nie chciałbym stracić przyjaciela przez takie irracjonalne zachowanie. Pamiętaj, że teraz jesteś wolny, Benjamin. Nie pozwól znowu zamknąć się w klatce. Kluczem do sukcesu jest posiadanie dobrego planu.     Nadal szczerzę się jak głupi, bo wciąż nie potrafię uwierzyć we własne szczęście.
Tanner ma jednak rację. Nie mogę wparować do domu Bethany, oznajmić jej, że do mnie należy, ponieważ jestem jej bratem, a potem tak po prostu ją sobie zabrać.
            Przynajmniej jeszcze nie teraz.
            Najpierw muszę znaleźć dla nas dom.
            Potem wrócę po moją siostrzyczkę.
            Moją Bethany.
            Moją idealną, nową laleczkę.
            Ja: Masz rację. Nie spierdolę tego.
            Tanner: Oczywiście, że nie spierdolisz, Benjaminie.
            Jej dom lśni pośród ciemności niczym reflektor latarni morskiej. Nie odrywając od niego wzroku, rozpinam rozporek i wyciągam ze spodni boleśnie twardego penisa. Zaciskam na nim dłoń i masturbuję się niemal z furią, przez cały czas widząc cień Bethany za oknem.
            Znalazłem ją.
            Kurwa mać, znalazłem!
            Tanner od zawsze powtarzał, że nie zginąłem, ponieważ gdzieś na świecie coś jeszcze na mnie czeka… Mówił, że muszę tylko uzbroić się w cierpliwość. I miał rację! Miał pierdoloną rację! Moja siostra tu jest, czekała, aż ją znajdę, a ja w końcu to zrobiłem!
            Myśląc o niej, dostaję potężnego orgazmu, jednak, chociaż wciąż przepełnia mnie euforia, czuję się przez to trochę nieczysty… Mama zawsze powtarzała, że nie mogę dotykać Bethany w taki sposób. Ale my tego pragnęliśmy! A Bethany chciała tego bardziej niż czegokolwiek na świecie! Nie mogę po raz kolejny jej zawieść.
            Nagle, kiedy w oddali zauważam samochód Niegrzecznej Lalki, uświadamiam sobie coś niesamowitego.
            Miałem ją śledzić, ale tego nie zrobiłem.
            I przez cały ten czas nawet o niej nie myślałem.
            Moja pieprzona obsesja na jej punkcie na chwilę zniknęła.
            Przestałem jej pragnąć.
            Kiedy tylko zobaczyłem Bethany, całe pożądanie i gniew natychmiast wyparowały.
            Po raz pierwszy, odkąd poznałem moją Niegrzeczną Lalkę, odkąd porwałem ją i pokochałem, teraz… teraz to nie ona zajmuje moje myśli. Ból, który nasilał się z każdym kolejnym dniem, nagle minął, a ja poczułem się wolny. Bardziej wolny niż kiedykolwiek!
            Bethany wróciła, więc musiałem ją zobaczyć. Śledzenie mojej lalki stało się nagle mało istotne.
            Uśmiecham się, bo jak mogłoby być inaczej?
***
Wszystkie moje myśli nadal krążą wokół Bethany, kiedy Lucy, menadżerka klubu, przynosi mi kolejnego drinka. Kobieta spięła blond włosy w kucyk. Jest wysoka i ma niezłe cycki, ale zdecydowanie nie wpisuje się w mój typ. Na moje nieszczęście, ciągle się przy mnie kręci. Bawi się nożem, wbijając jego czubek w blat baru, chociaż doskonale wie, kim jestem… czym jestem. Każda normalna kobieta na jej miejscu unikałaby mnie za wszelką cenę, ale Lucy nie jest normalną kobietą.
            To sadystka. Sadystka z obsesją na punkcie jebanych noży.
            Ta suka przypomina mi tę małą blond psychopatkę z filmów Kill Bill, które Tanner kazał mi oglądać. Jak jej tam było? Uma Thurman, czy jakoś tak… Tak jak ona, Lucy jest szczuplutka, mała i lekka, ale za to okrutna jak cholera.
            – Mam dla ciebie coś jeszcze. – Uśmiecha się, stawiając przede mną drinka i podając mi mój notatnik.
            – To znaczy?
            – Zapisałam tam adresy paru stron, które mogą ci się spodobać. Dostałam namiary na coś nowego. – Posyła mi oczko, po czym odchodzi, by obsłużyć innych klientów.
            Nie pojmuję, dlaczego miałaby myśleć o tym, co mi się spodoba? To jakaś paranoja.        Rozumiem, że każdy ma swoją cenę i najwyraźniej ta suka próbuje mnie przekupić, ale jeśli naprawdę sądzi, że zostanę jej zabaweczką i pozwolę pokroić się tymi jebanymi nożami, to może się mocno zdziwić.
            Lucy ma obsesję na punkcie moich blizn i mojego cierpienia. Od początku oferowała, że zrobi dla mnie wszystko, jeśli tylko zgodzę się zostać jej uległym chociaż na jeden dzień. Szmata jest ostro pierdolnięta, skoro myśli, że mógłbym się przed nią pokłonić.
Mimo to i tak przeglądam jej notatki, a ciekawość prowadzi mnie w stronę komputera.

***
– Dalej szukam informacji o twojej siostrze – oznajmia Tanner, wchodząc do małego gabinetu, który dostałem od niego wraz z fałszywym dowodem osobistym i fikcyjną pracą. Muszę przyznać, że sporo mu zawdzięczam. – Niestety w aktach sprawy twojego ojca nie ma o niej żadnej wzmianki. A to co? – pyta, podnosząc z biurka notatnik i przerzucając kolejne strony.
            Wyrywam mu go natychmiast i od razu się krzywię.
            – Nic ważnego.
            W jego oczach zapala się ogień.
            – Czyżbyśmy nie byli przyjaciółmi?
            Zaciskam szczękę, przechylając głowę tak mocno, aż strzyka mi w karku.
             Jesteśmy przyjaciółmi – zapewniam.
            Tanner wyrywa mi notatnik i przegląda go raz jeszcze, zawieszając wzrok na adresach stron, które niedawno zostały w nim zapisane.
            – Znam je. Są beznadziejne – warczy.
            – Tak, wiem – zgadzam się. – Wciąż nie znalazłem żadnej dobrej…
            – Mam pewną propozycję. To nowa strona. – Łapie za długopis i notuje adres z pamięci. – Niełatwo ją znaleźć, bo większość świata nie zniosłaby takich perwersji, ale proszę, tu masz hasło. Użyj go i baw się dobrze.
            Zanim odzyskam swoją Bethany, muszę zaspokajać żądzę w inny sposób. Wciąż jednak czuję się skołowany. Przez tyle lat jedynym, co mnie obchodziło, była moja Śliczna Laleczka, a teraz…
            – To co, wejdziemy tam? – zagaduje Tanner. – Na stronie jest pewna dziewczyna, która może przypaść ci do gustu. Znalazłem ją zeszłej nocy i poczyniłem już pewne przygotowania. – Oblizuje usta, stukając palcem w bok otwartego laptopa.
            Wpisuję więc zanotowany przez niego adres, po czym odsuwam się, by Tanner mógł poszukać dziewczyny. W wyszukiwarkę wklepuje słowa: Nowa Laleczka.
            Mój kutas natychmiast twardnieje, kiedy czekam, aż strona się załaduje.
            Nowa Laleczka to jej pseudonim. Mam wrażenie, że coś ściska mój żołądek.
            Nowa Laleczka… zupełnie jak Śliczna Laleczka.
            Dziewczyna ma czerwone, falowane włosy, podkreślające ładne rysy jej twarzy. Sukienki, w których pozuje do zdjęć, są perfekcyjne i wyglądają na szyte ręcznie, co jeszcze bardziej mi się podoba. Zjeżdżam w dół, oglądając kolejne fotografie, i jestem wręcz wniebowzięty, kiedy zauważam jedną, na której pochyla się, pokazując białe, koronkowe majteczki.
            Idealna lalka.
            Z wyjątkiem tych obrzydliwych włosów, wszystko w niej jest idealne.
            Lalka ma przyklejone długie, sztuczne rzęsy, przez co nie widzę koloru jej oczu, ale wcale mi to nie przeszkadza. Patrząc na nią, spokojnie mogę sobie ulżyć. Jest taka drobna, gładka, perfekcyjna.
            – Laleczka czasami streamuje, ale nie pokazuje swoim widzom niczego seksualnego; jedynie ich prowokuje. Cała społeczność internetowych fetyszystów dosłownie za nią szaleje, a ta mała nie robi przecież nic typowo erotycznego… Dostałem link do tej strony wczoraj w nocy. Miałem zamiar ją tu dla ciebie sprowadzić. W końcu każdy ma swoją cenę, prawda? No, ale skoro jesteś taki niecierpliwy, to póki co musisz zaspokoić się zdjęciami. Co myślisz?
            – Chcę jej.
            Tanner śmieje się pod nosem.
            – Oczywiście, że chcesz, przyjacielu. I oczywiście ją dostaniesz. Spróbuję się czegoś o niej dowiedzieć. Póki co, nie wiemy zupełnie nic, a przecież ta laleczka może mieszkać nawet w pieprzonych Chinach…
            Przechylam ponownie głowę i pochylam się, by móc podziwiać z bliska idealną, porcelanową skórę.
            – Więc wyśledź ją. Gdziekolwiek mieszka, pragnę ją mieć.
            Tanner ściska mnie za ramię.
            – Spokojnie, znajdziemy ją, ale w międzyczasie muszę prosić cię o przysługę.
            Kiwam głową, przeglądając kolejne zdjęcia. Tanner co jakiś czas prosi mnie o różne przysługi, ale nigdy nie jest to coś, z czym bym sobie nie poradził. Jeśli mam być szczery, to uwielbiam je wykonywać.
            Wyjmuje z kieszeni zdjęcie i kładzie je przede mną na biurku.
            – Z tyłu znajdziesz adres. Zrób to dzisiaj.
            Nowa Laleczka będzie musiała zaczekać.
            Na całe szczęście – nie będzie czekać długo. Wkrótce będę miał zarówno ją, jak i moją siostrzyczkę, a życie znów stanie się cudowne.
Znajduję w notesie pierwszą czystą stronę i zapisuję na niej wszystko, czego będę potrzebował do zbudowania cel, w których umieszczę moje cudowne zabaweczki. Jedno wiem na pewno: te cele muszą być o wiele lepsze niż poprzednie. Kiedy kończę, Tanner wyrywa kartkę z notesu i wsuwa ją do kieszeni.
            – Jak ty mnie podrapiesz po pleckach, to i ja cię podrapię. Coś za coś – oznajmia, po czym wychodzi z pokoju.
            W języku Tannera oznacza to, że załatwi dla mnie, co tylko zechcę, jeśli i ja będę dalej spełniał jego prośby.
            Wstaję z krzesła, łapię swoją bluzę i otwieram automatyczny nóż.
            Jestem nabuzowany i gotowy na rozlew krwi!
            Zlecenia dla Tannera to zawsze czysta przyjemność.




Buziaki MrsBookBook 😙


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © MrsBookBook , Blogger