ROZDZIAŁ PIERWSZY
~ Nieznane ~
Benny
POPYCHAM DRZWI KLUBU, KIWAJĄC głową w
stronę bramkarza. Tutaj, w The Vault, wszyscy znają mnie jako przyjaciela
Tannera, a kiedy jesteś przyjacielem Tannera, nikt nie może ci podskoczyć. Gdy
przechodzę obok baru, jakaś blondynka puszcza do mnie oczko, uśmiechając się
zalotnie, ale nie jestem zainteresowany. Nie może zaoferować niczego, co
chciałbym kupić i nie ma nawet pojęcia, jak szczęśliwą ją to czyni.
Moje
gusta są wyjątkowe.
Osobliwe.
Anomalne,
jak określa je zawsze Tanner. Cokolwiek to, kurwa, oznacza.
Tak
czy inaczej, ta Blondi z wielkimi, sztucznymi cyckami podkreślonymi zdzirowatym
ubiorem zdecydowanie nie jest w moim
typie. No, może gdybym był w nastroju, żeby kogoś udusić… Ale nie. Dzisiaj
pragnę kogoś przerżnąć, by pozbyć się myśli o mojej niegrzecznej lalce,
noszącej pod sercem dziecko… Cudze dziecko. Kiedy kogoś zerżnę, może zapomnę o
złości, rozpaczy i obrzydzeniu, które czuję.
Przechodzę
przez klub, kierując się prosto do pokoju dla VIP-ów, który najwyraźniej zawsze
zarezerwowany jest wyłącznie dla Tannera. Nie pytałem go o to, ponieważ przy
naszej relacji byłoby to nie na miejscu, ale podejrzewam, że ten klub należy do
niego, jak zresztą wiele innych. Właśnie tutaj przywiózł mnie po odnalezieniu,
oznajmiając, że to miejsce stanowi mój plac zabaw i że mogę prosić, o co
zechcę, a on spełni każde życzenie.
Problem
w tym, że prosiłem, jednak nigdy nie dał mi tego, czego oczekiwałem.
Dlatego,
że pożądam wyłącznie jej.
Nikt nie
ofiaruje mi jednak niczego za darmo.
Kiedy
napływają kolejne myśli o ślicznej laleczce, znów wzbiera we mnie gniew. Nie ma
dnia, żebym obsesyjnie o niej nie myślał. Czasami wyobrażam sobie nawet
scenariusz, w którym ona i jej malutka laleczka są moje; tak jakbyśmy tworzyli
rodzinę. Potem jednak znów wracam do rzeczywistości, a ta przekreśla moją
przeklętą fantazję.
Życie
w prawdziwym świecie zmieniło mnie: poznałem zasady, o których dotychczas nie
miałem pojęcia. Teraz wiem, że jeśli chcę zdobyć, czego pragnę, muszę tymczasowo
trzymać się na uboczu. Cierpliwość jest tutaj kluczem, więc muszę być wytrwały,
nie reagować impulsywnie i nie robić niczego lekkomyślnego, przez co
sprowadziłbym na siebie śmierć albo dał się zamknąć, jak mój kochany tatusiek.
Nie dostanę swojej
lalki.
Jeszcze
nie.
Może
i jestem psychopatą, ale nie głupim. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Detektyw
Przygłup przez cały czas czuwa nad nią i jej córeczką, dlatego potrzebuję
planu. Muszę się przygotować.
– Benjamin!
– Kiedy tylko odsuwam szkarłatną kurtynę, oddzielającą klub od eleganckiego
pokoju dla VIP-ów, od razu wita mnie w nim znajomy, niski głos. Przypominam
sobie, jak za pierwszym razem Tanner popełnił błąd, zwracając się do mnie per
„Benny”. Musiał dojrzeć w moich oczach ogień, bo jeszcze zanim zdążyłem
zareagować, poprawił się, by nigdy więcej nie powiedzieć do mnie w ten sposób.
Nigdy nie zaznaczałem, że ma nazywać mnie „Benjamin”, tego domyślił się sam. W
momencie mojej słabości, kiedy siedziałem nagi w jego wannie, otoczony zimną,
mętną wodą, Tanner był w stanie przejrzeć mnie na wylot.
– Jesteś teraz nowym człowiekiem, Benjamin.
Jesteś silniejszy niż kiedykolwiek, odzyskałeś władzę i kontrolę. Pokonałeś
śmierć i rozerwałeś łono, w którym żyłeś zamknięty przez tyle długich lat. Ten
dom cię dusił, Benjamin. Był dla ciebie zupełnie niczym więzienie. Mężczyzna,
jakim byłeś, w końcu może zamienić się w bestię, która od zawsze w tobie
drzemała. Uwolniony z klatki i spuszczony z łańcucha potwór może teraz polować
i pożywiać się, kiedy tylko zechce. Benny już nie żyje. Teraz narodził się
Benjamin.
Miałem ochotę
poderżnąć temu skurwysynowi gardło, ale on, oczywiście, był na to przygotowany.
Mam wrażenie, że Tanner zawsze wyprzedza mnie o krok. Kiedy przestałem wreszcie
rozmyślać nad tym, jak go zamordować, on zaczął mnie uczyć. Teraz, odkąd nie
ukrywam się już bezpiecznie w swoim domu, stałem się podatny na wiele
nieprzewidzianych niebezpieczeństw. Tanner pokazał mi, jak żyć tak, jak
przystało na potwora mojego pokroju – w świetle dziennym, bo najciemniej jest
zawsze pod latarnią.
Tanner
ma wielu znajomych na wysokich stanowiskach. Dostarcza im coś, czego nikt inny
nie mógłby zaoferować, dlatego później może żądać od nich oddania przysługi.
Coś za coś, powtarza zawsze z błyskiem w
oku i szaleńczym uśmieszkiem.
Poza
mną nie ma jednak zbyt wielu ludzi, z którymi spędzałby czas.
Obaj
jesteśmy samotnymi wilkami, które spotkały się pewnej bezksiężycowej nocy i
wytworzyły więź, z jakiej istnienia dotąd nawet nie zdawałem sobie sprawy.
Teraz
posiadam przyjaciela.
– Chodź,
przyjacielu – zaprasza mnie Tanner, spychając z kolan nagą brunetkę. Kobieta
wymyka się ukradkiem z pokoju, nie mówiąc ani słowa. Tanner ma na sobie
garnitur – przysięgam, że zawsze nosi go jak jakąś pieprzoną zbroję – i trzyma
w ręku kieliszek z ciemnym płynem. Zwykle ogniste spojrzenie jego złocistych
oczu jest teraz przygaszone przez substancję, którą musiał wcześniej zażyć.
Wchodzę
do pokoju i zajmuję miejsce naprzeciw niego, na pluszowym fotelu, obok którego
stoi przygotowany wcześniej kieliszek burbonu. Odnoszę wrażenie, że Tanner
zawsze wie, kiedy go odwiedzę.
– No
więc, jak spisała się Amy? – pyta, z zaciekawieniem unosząc brew, po czym upija
łyk alkoholu z kieliszka.
Na
samą myśl o tej dziewczynie od razu wykrzywiam twarz. Amy była kolejnym
prezentem od Tannera, ale on nigdy nie daje mi tego, czego naprawdę pragnę.
Chociaż te dziewczyny spełniają niektóre z moich kryteriów, to nie dostałem
jeszcze takiej, która pasowałaby pod każdym względem…
Pewnie
dlatego, że jedyną taką dziewczyną jest moja Śliczna Laleczka.
Jestem
pewien, że Tanner doskonale wie, że tylko ona może nasycić moje największe
pragnienie.
– Sądząc
po żądzy mordu w twoich oczach, zgaduję, że cię nie usatysfakcjonowała. –
Uśmiecha się. – Mam rację? Czyżby cię rozczarowała?
Zaciskam
szczękę i przejeżdżam palcami po ogolonej na łyso głowie. Nadal nie jestem
przekonany do swojego nowego wyglądu, ale Tanner twierdzi, że muszę go zmieniać
co najmniej co sześć miesięcy. Do tej pory jeszcze mnie nie zawiódł, więc z jakiegoś
powodu mu wierzę.
– Można
tak powiedzieć – odburkuję.
Tanner
śmieje się cicho i odkłada kieliszek.
– Och,
ależ to okropne. Co tym razem nie zagrało? Nie była wystarczająco młoda? Nie
miała dość ciemnych włosów lub odpowiednio ciasnej cipki?
Tak,
tak i tak. Odpowiedź na wszystkie trzy pytania brzmi tak.
Poza
tym nie była moją Niegrzeczną Lalką.
Moją Śliczną Laleczką.
Muszę jednak
przyznać, że Amy wyglądała przepięknie, wykrwawiając się na trawie pośrodku
lasu.
– Po
prostu… była niewystarczająca –
wyznaję, po czym głośno wzdycham.
–
Co zrobiłeś z ciałem? Znowu zostawiłeś taki pieprzony bałagan jak ostatnio?
Tym
razem to ja uśmiecham się z wyższością. Tak, kiedy tracę głowę, Tanner nie ma
wyjścia – musi posprzątać mój burdel.
– Wszystkim
się zająłem. Wykopałem jej nawet grób. Bardzo płyciutki, ale przecież z niego
nie ucieknie, nie?
Zagrzebałem
jej ciało wśród zgliszczy mojego dawnego domu. Zawsze tak robię, pokazując w
ten sposób lalce i jej durnemu ochroniarzowi, że obydwoje mogą się pieprzyć.
Miejsce, w które Jade przychodzi mnie opłakiwać, stało się teraz cmentarzyskiem
dla zepsutych laleczek, a oni nic o tym nie wiedzą.
I mają czelność nazywać
się detektywami?
Pierdolcie się. Oboje.
Tanner opiera
plecy w fotelu i ze spokojem mruży powieki.
– Wiesz,
jak bardzo uwielbiam wyzwania i właśnie dlatego… – Unosi dłoń, trzykrotnie
pstrykając palcami. – Mam dla ciebie niespodziankę.
Nagle
z głośników rozbrzmiewa dziecięca piosenka, przypominająca mi melodię z
pozytywki albo z wesołego miasteczka. Karmazynowa zasłona rozsuwa się niczym
kurtyna nad sceną, a do pokoju wchodzi młoda kobieta, na której widok mój kutas
natychmiast twardnieje pod materiałem dżinsów.
Jest
taka drobniutka… taka, jak lubię.
Ma
maleńkie cycki.
Krótką,
różową sukienkę.
Najpełniejsze
usta, jakie kiedykolwiek widziałem, ale… cholera, chyba przynajmniej są
naturalne.
Duże,
niebieskie oczy… usytuowane jednak zbyt blisko siebie.
Wykrzywiam
wargi w niesmaku. Te oczy psują absolutnie wszystko! Mój chuj od razu nieco mięknie,
ale mimo to patrzę, jak dziewczyna nieśmiało podchodzi, pociągając palcami za
kraniec przykrótkiej sukienki.
– Siadaj
na kolanach Potwora! – Tanner rozkazuje lodowatym tonem. Każdy, do kogo zwraca
się w taki sposób, nie jest w stanie odmówić wykonania polecenia. Nawet ja.
– Tak,
Panie. – Dziewczyna posłusznie kiwa głową.
Pan
i Potwór.
Tanner
twierdzi, że stanowimy jedyny w swoim rodzaju duet. Nikt nie może się z nami
równać. Jesteśmy drużyną, działamy więc razem. Całkowicie się z nim teraz zgadzam,
choć musiało minąć trochę czasu, zanim zdołałem mu zaufać.
Panienka
nie wygląda na zbyt chętną, ale mimo to siada okrakiem na moich udach. Jej małe
dłonie wsuwają się pod moją dopasowaną koszulkę i wędrują w kierunku ramion.
– Zamknij
oczy – warczę głosem niższym i ostrzejszym niż ton Tannera.
Dziewczyna
sztywnieje ze strachu, ale posłusznie zamyka oczy. Grzeczna lalka. Przez chwilę błądzę dłońmi po jej małym tyłku, po
czym podciągam jej sukienkę na brzuch. Nagle wyczuwam, że nie założyła
bielizny. Natychmiast robię się wściekły. Grzeczne lalki noszą koronkowe
majteczki! Nie są takimi zdzirami, jak ta Blondi przy barze!
– Gdzie
twoje majtki?! – warczę, uderzając ją w pośladek tak mocno, że jęczy z bólu.
Natychmiast
spogląda na Tannera, ale on wzrusza jedynie ramionami i gestem pokazuje jej, że
ma się odwrócić.
– Nie
patrz na mnie, laleczko. To on pociąga tutaj za sznurki.
Jego
spojrzenie staje się mroczniejsze, kiedy zauważa strach w oczach laleczki.
Musiała
już wyczuć, że właśnie budzi się we mnie bestia. Skrywam w sobie diabła, który
szeptem podpowiada mi, jak pociąć ją na kawałki, jak sprawić, by dłużej
cierpiała, kąpać się w jej krwi, rozkoszować słonymi łzami… Gdy patrzy mi w
oczy, jasnoniebieskie tęczówki w kolorze oceanu przepełnia wyłącznie rozpacz.
Pod wpływem jej przerażenia mój kutas znowu sztywnieje. Być może jednak coś z tego będzie.
– Zrób mi loda,
laleczko – syczę, spychając ją na podłogę, a huk, z którym upada u moich stóp,
podkręca moje podniecenie.
Przez lata nie tylko
moja wściekłość i rozpacz stawały się coraz większe – proporcjonalnie do nich
rosła też potrzeba krzywdzenia ludzi. Teraz już rozumiem, że mężczyzna, którego
zabiła moja lalka, miał swój fetysz… Ten, który narodził się na jego miejsce,
nie posiada już fetyszu, ma potrzebę –
mroczny, głęboko zakorzeniony popęd, który można zaspokoić wyłącznie w jeden
sposób.
Laleczka zabiera się do
roboty tak ochoczo jak wszystkie kurwy, kiedy pomacha im się pieniędzmi przed
nosem. Klęka przede mną i z niecierpliwością rozpina moje dżinsy. Gdy pochyla
głowę, jej długie, ciemne włosy zasłaniają twarz, a mi przechodzi przez myśl,
że teraz mogłaby nawet uchodzić za moją śliczną laleczkę. Tak bardzo mam ochotę
sobie ulżyć, mój fiut dosłownie boli z podniecenia… Łapię więc kurwę za włosy
i, ignorując zaskoczony jęk, który wydaje, przyciągam jej
usta do swojego chuja.
Czuję na sobie wzrok
Tannera. Jego oczy są wszędzie; ten mężczyzna zawsze mnie obserwuje, zawsze
ocenia i zawsze pomaga, gdy sprawy zachodzą za daleko. Nie jestem pewien,
dlaczego postanowił się ze mną zaprzyjaźnić, ale nie mogę na to narzekać. Miło
jest mieć obok kogoś, kto mnie rozumie.
Zastępcza laleczka
zaczyna ssać mojego nabrzmiałego kutasa tak, jakby robiła to już tysiące razy.
Tanner ma na wyciągnięcie ręki całe dziesiątki dziwek, których używa jako
przykrywkę dla tego, co tak naprawdę oferuje. Z pozoru klub proponuje klientom
zwyczajne, łagodne rozrywki, ale kiedy dostaniesz się na prywatną listę
Tannera, będziesz mógł posmakować mroczniejszej wersji tego świata.
Jednak nawet ci
wybrańcy nie wiedzą wszystkiego. Jakiś czas temu do klubu przyszedł mężczyzna i
oświadczył, że chce rozmawiać z Robertem. Tanner przywitał go, przedstawiając
mu się jako Robert, a kiedy później spytałem go, dlaczego to zrobił, wyjaśnił,
że dla mnie jest Tannerem, dla tego faceta Robertem, a dla Lucy, menadżerki klubu,
nazywa się Cassian. Tak naprawdę chuj wie, które z tych imion jest prawdziwe…
Być może żadne? Właśnie dzięki temu, że Tanner jest całkowicie anonimowy,
pozostaje bezpieczny.
Po
chwili tania szmata zaczyna ssać mojego kutasa mocniej, przez co ponownie
przyciąga moją uwagę. Jej przerażenie już dawno zniknęło i teraz lalka chce
tylko sprawić mi przyjemność. Tak kurewsko się stara, ale to mnie wkurwia, zamiast
podniecać. Mój kutas znów zaczyna mięknąć.
Kiedy
suka przerywa na chwilę i patrzy tymi swoimi niebieskimi oczętami na mojego
oklapniętego penisa, nie jestem w stanie dłużej tego wytrzymać.
– Jesteś
do niczego, lalko! – wrzeszczę, łapiąc ją za gardło. Szarpię ją, podnoszę i
sadzam na swoich kolanach, po czym zaciskam palce jeszcze mocniej… Śmiertelnie
mocno, przez co dziwka natychmiast wbija paznokcie w mój nadgarstek.
Tanner,
jak na lojalnego przyjaciela przystało, nawet nie próbuje mnie powstrzymać.
Przez cały czas tylko obserwuje, mrużąc powieki i uśmiechając się kącikiem ust.
Twarz
bezwartościowej lalki robi się różowa, potem czerwona, aż w końcu nabiera
pięknego odcienia ciemnego fioletu, kiedy dziwka bezskutecznie próbuje nabrać
powietrza. Mogła przecież zapytać, czego chcę, ale nie, musiała okazać się
kolejną kurwą, napaloną wyłącznie na kasę! Ach, wielka szkoda. To jedyna lalka,
w której widziałem dotychczas choć cień potencjału.
Gdy
puszczam jej szyję, po jej policzkach spływają łzy. Szmata kładzie dłonie na gardle
i świszczy, próbując złapać oddech.
– Skurwiel
– szepcze z jadem w głosie.
Jest
bezwartościowa, ale przynajmniej ma jaja.
Szkoda tylko, że moje
są o wiele większe.
Popycham
dziwkę tak, że znów upada na kolana. Łapię ją za głowę i z powrotem wsuwam
kutasa do jej ust. Wsadzam go tak mocno, aż zaczyna się dławić i walczy, by się
oswobodzić. Uśmiecham się, gdy mała szmata próbuje mnie ugryźć.
Ściskam ją za ramiona,
kładę na ziemi i zawijam palce wokół chudziutkiej szyi. Wolną ręką podpieram
się o podłogę, z całej siły wpychając kutasa do jej gardła. Ciało lalki drży,
kiedy wierzga pode mną, próbując szerzej otworzyć usta, by nabrać powietrza. I
co, suko? Spróbuj ugryźć mnie teraz.
Lalka
zdycha. Powoli zdycha.
Rżnę
ją w usta z całą energią, jaką w sobie mam. Poruszam biodrami coraz szybciej,
ściskam gardło mocniej, aż wreszcie słyszę pod sobą charakterystyczny chrzęst.
Dziewczyna natychmiast wiotczeje. Zgniotłem jej tchawicę. Jestem coraz bliżej
orgazmu… Robi mi się gorąco, żar promieniuje z krocza w górę pleców… Wyciągam
chuja z jej ust i ozdabiam spermą martwe, szeroko otwarte oczy.
Wstaję
z ziemi, wsuwam dłonie pod jej ramiona i bez wysiłku podnoszę dziwkę z ziemi. O
tak, jej ciało jest teraz takie wiotkie i bezwładne… W końcu wygląda jak
najprawdziwsza lalka!
Głupia, martwa
laleczka. Dokładnie taka, jak one wszystkie.
Ta
szmata mnie obrzydza. Bez wahania odrzucam ją więc od siebie, słysząc nagle
ohydny szczęk, kiedy jej głowa uderza mocno o kant stolika. Truchło stacza się
na podłogę i ląduje na niej twarzą do dołu. Spoglądam zafascynowany, jak z tyłu
rozwalonej czaszki zaczyna wyciekać krew. Nie płynie szybko, tak jak robiłaby
to, gdyby dziewczyna wciąż oddychała, sączy się raczej niczym keczup ze
szklanej, przewróconej butelki, którą ktoś zapomniał zakręcić.
Ach,
to…
To
sprawia, że mój penis na powrót twardnieje.
Staję
nad nieruchomym ciałem i przesuwam dłonią po głowie Bezwartościowej Lalki.
Zaczynam się masturbować, używając jej krwi jako idealnego lubrykantu.
– Tak,
Benjamin, o to właśnie chodzi! – chwali mnie Tanner. – Uwolnij z siebie
potwora. Zaspokój swój głód!
Jego
słowa odbierają mi resztki zdrowego rozsądku. Potwór… Bestia, która zwykle we
mnie drzemie, szaleje teraz z pożądania!
Lalka.
Laleczka.
Moja
Śliczna Laleczka.
Sprawię,
że znów będzie moja.
Muszę
ją porwać.
Żadna
lalka nie zdoła jej zastąpić.
Dochodzę
tak niespodziewanie i gwałtownie, jak nigdy dotąd, aż cały się trzęsę. Minęły
wieki, odkąd osiągnąłem satysfakcjonujący orgazm, a teraz dokonałem tego dwa
razy z rzędu. Zaskoczony, ale i kurewsko zadowolony, patrzę, jak moja sperma
spada na zakrwawioną czaszkę. Tanner klęka przede mną, przesuwając palcem przez
strumień krwi, który spływa po policzku martwej lalki. Unosi dłoń w stronę
światła.
– Wiem,
że nadal chcesz dostać swoją starą laleczkę. To się nie zmieni, co? – pyta,
wpatrzony w zakrwawiony opuszek.
– Nie,
nie zmieni – przyznaję, lekko zirytowany. Jak on śmiał nazwać ją moją starą
laleczką? Ona nie jest stara; to jedyna lalka, która kiedykolwiek mnie
zadowoli.
– W
takim razie powinieneś się o nią upomnieć. W końcu tylko ona zdoła zaspokoić
Potwora, zgadza się? – Patrzy na mnie tymi bursztynowymi oczami, unosząc palec
do ust i zlizując z niego krew bezużytecznej lalki.
– Ona
jest tą jedyną.
Przez
jakiś czas czułem się całkiem dobrze. Pogodziłem się z tym, że ryzyko jest zbyt
wielkie i że nie mogę odzyskać swojej Niegrzecznej Lalki… Zrozumiałem, że muszę
zniknąć, by zacząć wszystko od nowa.
Stałem
u progu nowego życia.
Otworzyły
się dziesiątki możliwości, którym na jakiś czas udało się mnie zająć. Kobiety,
które dostawałem od Tannera, stanowiły rozrywkę i odciągały mnie od wspomnień.
Teraz jednak to wszystko za bardzo mnie przytłacza. Od jakiegoś czasu nie mogę
przestać myśleć o mojej lalce… Muszę wiedzieć, co robi, gdzie jest, co
zamierza… Zdaję sobie sprawę, że w końcu nie zdołam się powstrzymać. To
pragnienie jest zbyt silne. Prędzej czy później mu się poddam i porwę laleczkę
na nowo…
Najwyraźniej Tanner to
rozumie.
Kiwa
do mnie głową.
– W
takim razie zabierz ją, Benjaminie. Zasłużyłeś na nią. Zorganizuję dla was
bezpieczne miejsce, a ty w tym czasie pozbędziesz się detektywa Scotta. To musi
wyglądać na wypadek, tak jak rozmawialiśmy. Kiedy już go załatwisz, dasz jej
czas, by mogła go opłakiwać. Tylko w ten sposób wszyscy bliscy uwierzą w list,
który w końcu napisze, i w to, że musiała uciec od druzgoczących wspomnień.
Cierpliwość.
Muszę
być cierpliwy.
I
chociaż to czekanie doprowadza mnie do pierdolonego szału, Tanner ma rację.
Patrzy
na mnie z uśmiechem, przechylając głowę na bok. Znam to spojrzenie. Gapi się na
mnie w ten sposób od trzech pieprzonych lat.
– Więc
gdzie będę mógł z nią wyjechać? – pytam, zżerany przez ciekawość. Nie mam
pojęcia, jak daleko muszę ją wywieźć, żeby każdy uwierzył, że uciekła, a nie
została porwana.
– Och,
przyjacielu, ależ ty nigdzie nie pojedziesz. Nikt nie da ci niczego za darmo.
Poza tym nie chcę się z tobą rozstawać. Za bardzo cię polubiłem, żeby teraz
pozwolić ci zniknąć. Nie tęskniłbyś za mną, Benjaminie?
Czy
bym za nim tęsknił? Nie, gdybym był z moją lalką. Niestety nie dysponuję
środkami, by porwać ją samodzielnie, a Tanner zawsze dostarcza mi wszystkiego,
czego potrzebuję. Czy jestem gotów, by podjąć się tego sam… i to nie po raz pierwszy?
Nie.
– Tęskniłbym
za naszym wspólnie spędzonym czasem – przyznaję, wskazując głową martwą
laleczkę pokrytą moją spermą.
Tanner
wybucha głośnym śmiechem.
– No
właśnie. – Odwraca się na chwilę, po czym woła ochroniarza stojącego po drugiej
stronie czerwonej kurtyny. – Wilson! Zadzwoń po ekipę sprzątającą. Mamy tu mały
bałagan.
Martwa
lalka już wkrótce będzie rozkładać się w beczce kwasu.
Znak graficzny rozdzielający
części rozdziału
Chociaż minęło kilka dni, słowa Tannera
wciąż raz po raz odtwarzają się w mojej głowie. W takim razie zabierz ją, Benjaminie. Zasłużyłeś na nią. Sam już
nie wiem, jakim cudem zdołałem pozostawać w cieniu przez tak długi czas.
Znalazłem całkiem sporo wymówek, które sobie powtarzałem:
Ktoś
mógłby mnie rozpoznać.
Mogliby
mnie złapać.
Dokąd
bym ją zabrał?
I
– co najgorsze – co będzie, jeśli ona już mnie nie podnieca?
Śliczna
Laleczka jest dla mnie wszystkim; posiadanie jej stanowi cel mojego życia, bez
którego nie mogę dłużej istnieć. Desperacko pragnę tego, co nieprawdziwe…
czegoś nieuchwytnego… Te uczucia są tak silne, że mają nade mną władzę. Co,
jeśli znów mną zawładną?
W takim razie zabierz ją, Benjaminie.
Zasłużyłeś na nią.
Nie mogę dłużej
odkładać tego na później. Tanner mi pomoże. Znajdzie odpowiednią kryjówkę dla
nas dwojga… Bezpieczne miejsce, tylko dla nas.
Ten
moment jest już coraz bliżej, dlatego od kilku dni bezustannie ją śledzę.
Obserwuję, jak zabiera dziecko do przedszkola, a potem kieruje się na
komisariat. Patrzę, jak jedzie wykonywać pracę w terenie, jak wraca wieczorem
do domu razem z tym swoim pierdolonym mężem i jak spędza wspólne wieczory z
całą rodzinką. Ach, jak ja nienawidzę tych ich idiotycznych uśmiechów, kiedy
gotują kolację i zasiadają razem do stołu.
Każdej
nocy wracam do domu coraz bardziej wściekły. Nie mam żadnego cholernego planu,
ale chcę, żeby Dillon cierpiał – nawet jeśli ma to wyglądać na wypadek.
Lalka
będzie go opłakiwać, ale tylko do momentu, kiedy ponownie w nią wejdę. Wtedy w
końcu zda sobie sprawę, że ten skurwiel nigdy nie powinien jej dotykać i że
jest moja. Moja. Zawsze tak było.
Śledząc
ją, działam jak na autopilocie, dlatego dopiero w ostatniej chwili zauważam, że
włączyła kierunkowskaz i właśnie skręca na osiedle, którego nie kojarzę.
Uśmiecham się od ucha do ucha, stwierdzając, że lalka na pewno tutaj nie
mieszka. Czyżby jej beznadziejny mąż nie potrafił jej zaspokoić? Czy zdradza go
z jakimś głupim fiutem, którego zamorduję, kiedy tylko od niego wyjdzie?
A
może spotyka się z adwokatem, bo chce wnieść pozew o rozwód?
Ach,
tak, na tę myśl szczerzę się jeszcze szerzej.
Niestety,
ledwie zauważam, gdzie parkuje, mój dobry humor natychmiast znika. Po cholerę ona tu przyjechała?!
To
dawny dom mojego ojca, w którym, zanim trafił do więzienia, mieszkał ze swoją
nową żoną, poślubioną po tym, jak doprowadził moją matkę do szaleństwa. Nigdy
dotąd tu nie byłem i nie poznałem tej kobiety, ale czytałem sporo artykułów na
temat ślicznej pani doktor – żony zhańbionego komendanta policji. To Tanner
podał mi ten adres. Powiedział, że jeśli zabicie nowej kobiety ojca przyniesie
mi ulgę po stracie matki, powinienem to zrobić.
Ja
jednak nie chciałem mścić się w jej imieniu. Moja jebana matka na to nie
zasłużyła! Odebrała mi moją Bethany. Może gdyby tego nie zrobiła, moje życie
wyglądałoby teraz zupełnie inaczej…
Może
byłbym inny…
Nieważne!
Pierdolę swoją matkę i tę młodą doktorkę!
Kiedy
przejeżdżam obok domu ojca, ani na chwilę nie spuszczam wzroku ze swojej
laleczki, która siłuje się z fotelikiem, nieporadnie próbując wyciągnąć dziecko
z samochodu. Parkuję kilka domów dalej. Patrzę, jak drzwi wejściowe się
otwierają, a po schodach z werandy schodzi jakaś dziewczyna…
Bethany?
Bum.
Bum.
Bum.
Czas nagle
zwalnia. Nie mogę w to uwierzyć. Bethany rusza pewnym krokiem w stronę mojej
Ślicznej Laleczki.
Gdy
wiatr rozwiewa jej długie, brązowe włosy, zauważam, że Bethany się nie
uśmiecha. Tak, pamiętam ten posępny wyraz twarzy. Moja siostra zawsze miała
taką minę.
Nie
moja biologiczna siostra, ale moja Bethany.
Czyżby
ojciec ją tu ukrył?! Wyleczył ją, naprawił, a potem przez tyle lat przede mną
ukrywał?!
Nie.
Nie.
Nie.
Przecież
widziałem jej ciało! Kurwa mać, nawet je pochowałem! To jakaś sztuczka. Ktoś
próbuje mnie nabrać. Z głośnym prychnięciem wyciągam z kieszeni telefon, który
Tanner kazał mi przy sobie nosić, po czym włączam aparat i przybliżam na nim
obraz najmocniej, jak to możliwe.
Bethany
zasłania oczy przed zachodzącym słońcem. Ma na sobie krótką, kwiecistą
sukienkę, w której wygląda tak młodziutko… W rzeczywistości pewnie jest
starsza. Jej drobna twarz ma jednak bardzo dziewczęce rysy, a ciało jest
szczuplutkie niczym u nastolatki. Nie wytrzymam; cały się trzęsę, zarówno z
ekscytacji jak i z ogromnego strachu. W mojej głowie panuje chaos. Nie wiem, co
robić, ale… Cieszę się. Jestem taki szczęśliwy! Nagle jednak przypominam sobie
o przeszłości. Wzdycham głośno z żałością, gdy przed oczami staje mi obraz mnie
samego, w wieku siedmiu lat.
Straciłem
siostrę, kiedy byłem jeszcze bardzo mały. Nie, nie straciłem. To mój ojciec
brutalnie mi ją odebrał! Później dostałem jednak nową Bethany… Tę Bethany,
którą w końcu ukradła mi matka.
Ta dziewczyna jest
idealnym połączeniem ich obydwu.
Ale
jak to możliwe?
Wróciła
do mnie po tylu latach! Ojciec kłamał; on wcale nie szukał zastępstw dla
Bethany, ponieważ Bethany nigdy nie odeszła! Po prostu ten chory, samolubny
skurwiel umieścił ją tutaj, zatrzymując dla siebie.
Przyglądam
się, jak moja Niegrzeczna Lalka podaje swoje dziecko Bethany, po czym odjeżdża.
A
ja?
Ja
spoglądam na przeszłość… na teraźniejszość… na cud.
Nie
spuszczam wzroku z Bethany, aż ta znika ponownie w domu. Czekam. Cierpliwie
czekam, aż mija blisko czterdzieści pięć minut i nie jestem w stanie dłużej
tego wytrzymać. Zwariuję… zaraz oszaleję z niepewności! Wysiadam więc z
samochodu i zakradam się wzdłuż obsadzonej drzewami ścieżki.
Bum.
Bum.
Bum.
Upewniwszy się,
że nikt mnie nie widzi, podchodzę do bocznej ściany domu, ukryty w półmroku,
który właśnie przyniósł ze sobą zmierzch.
Przekręcam
gałkę w drzwiach do garażu, a te, ku mojemu zaskoczeniu, od razu się otwierają.
To było proste, banalnie proste. Garaż nie stanowi dla mnie wyzwania, ale kiedy
podchodzę do drzwi łączących go z domem, muszę zachować ostrożność. Uchylam je
zaledwie na tyle, by móc zajrzeć do środka.
Bethany
stoi w kuchni, odwrócona plecami do mnie, i miesza coś w garnku. Z drugiego
pokoju dochodzi piosenka ze Sponge Boba
i głos małej dziewczynki, która nuci do jej rytmu.
Dlaczego
moja Bethany zajmuje się dzieckiem Niegrzecznej Lalki?
Gdy
tylko zaczyna się odwracać, prędko zamykam za sobą drzwi i przyciskam ucho do
drewna, próbując podsłuchać, co się dzieje. Po chwili w pomieszczeniu robi się
zupełnie cicho. Jestem niemal pewien, że z niego wyszła, więc ponownie uchylam
drzwi.
Miałem
rację, Bethany już tutaj nie ma. Gdy zakradam się do kuchni i wyglądam za róg,
zauważam ją w jadalni, jak rozkłada zastawę na stole. Ciemne włosy nadal
zakrywają większość jej twarzy. Dzieciak stoi obok, pijąc soczek przez słomkę i
podrygując do piosenki z kreskówki. Chowam się z powrotem za rogiem i
wykorzystuję wiszące na ścianie lustro, by je obserwować.
– Jeśli
zjesz cały makaron, MJ, to później pójdziemy pobawić się w przebieranki –
obiecuje Bethany. Nie pamiętam, żeby jej głos był aż taki łagodny, prawie jak
głos dziecka… To pobudza mnie jeszcze bardziej. Jest cudowniejsza, niż
zapamiętałem! Dziecko piszczy z ekscytacji i niemal rzuca się na swoje
jedzenie.
Kiedy
Bethany odwraca głowę, by spojrzeć na zegar, w końcu mam okazję dokładnie jej
się przyjrzeć. Dobrze znam ten lekko zadarty nosek, jasne piegi na policzkach i
pełne, idealne usta… No i oczywiście jej oczy. Tak, piwne, cudowne tęczówki,
łączące w sobie brąz i zieleń w absolutnie perfekcyjnych proporcjach. Czuję
się, jakbym patrzył na doskonałe połączenie moich dwóch ulubionych
siostrzyczek.
Mój
kutas natychmiast twardnieje.
Tęskniłem
za wszystkimi siostrami, które tata przyprowadzał do domu, ale to właśnie za nią
najbardziej.
Pocieram
penisa przez spodnie. Bethany jest taka piękna… Kochałem ją, marzyłem o niej od
tak dawna, a teraz stoi przede mną i znów może być moja. Nagle mój telefon
zaczyna wibrować. Zamieram na krótką chwilę, kiedy Bethany marszczy brew i
nasłuchuje, ale w sekundę później wycofuję się do garażu i, nie dając jej czasu
na reakcję, uciekam przez drzwi na zewnątrz. Pędem wracam do samochodu. Kiedy
siadam za kierownicą, moje serce bije szybciej niż kiedykolwiek.
Bum.
Bum.
Bum.
Ona tu jest!
Patrzę
na telefon. Mam jedno nieodebrane połączenie od Tannera i jedną nieprzeczytaną
wiadomość.
Tanner: Gdzie jesteś?
Drapię się w
czoło, po czym zaczynam mu odpisywać.
Ja: Znalazłem Bethany.
Na ekranie
niemal natychmiast pojawia się kolejna wiadomość.
Tanner: Bethany? Twoją siostrę Bethany?
Tanner wie co
nieco o mojej przeszłości, ale nic poza tym, co sam chciałem mu zdradzić.
Ja: Tak.
Przez całe lata
kolejne dziewczynki pojawiały się w moim domu, a później znikały… Nie były moimi
rodzonymi siostrami, ale dostawały na imię Bethany, a ja czułem się dzięki nim
nieco mniej samotny na tym okrutnym, zupełnie pustym świecie.
Dziewczyna, którą dziś
widziałem, jest jednak moją prawdziwą siostrą.
Tanner: Lepiej nie nawiązuj z nią kontaktu.
Nie chciałbym stracić przyjaciela przez takie irracjonalne zachowanie.
Pamiętaj, że teraz jesteś wolny, Benjamin. Nie pozwól znowu zamknąć się w
klatce. Kluczem do sukcesu jest posiadanie dobrego planu. Nadal szczerzę się jak głupi, bo wciąż
nie potrafię uwierzyć we własne szczęście.
Tanner ma jednak rację.
Nie mogę wparować do domu Bethany, oznajmić jej, że do mnie należy, ponieważ
jestem jej bratem, a potem tak po prostu ją sobie zabrać.
Przynajmniej
jeszcze nie teraz.
Najpierw
muszę znaleźć dla nas dom.
Potem
wrócę po moją siostrzyczkę.
Moją
Bethany.
Moją
idealną, nową laleczkę.
Ja: Masz rację. Nie spierdolę tego.
Tanner: Oczywiście, że nie
spierdolisz, Benjaminie.
Jej dom lśni
pośród ciemności niczym reflektor latarni morskiej. Nie odrywając od niego
wzroku, rozpinam rozporek i wyciągam ze spodni boleśnie twardego penisa.
Zaciskam na nim dłoń i masturbuję się niemal z furią, przez cały czas widząc
cień Bethany za oknem.
Znalazłem
ją.
Kurwa
mać, znalazłem!
Tanner
od zawsze powtarzał, że nie zginąłem, ponieważ gdzieś na świecie coś jeszcze na
mnie czeka… Mówił, że muszę tylko uzbroić się w cierpliwość. I miał rację! Miał
pierdoloną rację! Moja siostra tu jest, czekała, aż ją znajdę, a ja w końcu to
zrobiłem!
Myśląc
o niej, dostaję potężnego orgazmu, jednak, chociaż wciąż przepełnia mnie
euforia, czuję się przez to trochę nieczysty… Mama zawsze powtarzała, że nie
mogę dotykać Bethany w taki sposób.
Ale my tego pragnęliśmy! A Bethany chciała tego bardziej niż czegokolwiek na
świecie! Nie mogę po raz kolejny jej zawieść.
Nagle,
kiedy w oddali zauważam samochód Niegrzecznej Lalki, uświadamiam sobie coś
niesamowitego.
Miałem
ją śledzić, ale tego nie zrobiłem.
I
przez cały ten czas nawet o niej nie myślałem.
Moja
pieprzona obsesja na jej punkcie na chwilę zniknęła.
Przestałem
jej pragnąć.
Kiedy
tylko zobaczyłem Bethany, całe pożądanie i gniew natychmiast wyparowały.
Po
raz pierwszy, odkąd poznałem moją Niegrzeczną Lalkę, odkąd porwałem ją i
pokochałem, teraz… teraz to nie ona zajmuje moje myśli. Ból, który nasilał się
z każdym kolejnym dniem, nagle minął, a ja poczułem się wolny. Bardziej wolny
niż kiedykolwiek!
Bethany
wróciła, więc musiałem ją zobaczyć. Śledzenie mojej lalki stało się nagle mało
istotne.
Uśmiecham
się, bo jak mogłoby być inaczej?
***
Wszystkie moje myśli nadal krążą wokół
Bethany, kiedy Lucy, menadżerka klubu, przynosi mi kolejnego drinka. Kobieta
spięła blond włosy w kucyk. Jest wysoka i ma niezłe cycki, ale zdecydowanie nie
wpisuje się w mój typ. Na moje nieszczęście, ciągle się przy mnie kręci. Bawi
się nożem, wbijając jego czubek w blat baru, chociaż doskonale wie, kim jestem…
czym jestem. Każda normalna kobieta na jej miejscu unikałaby mnie za wszelką
cenę, ale Lucy nie jest normalną kobietą.
To
sadystka. Sadystka z obsesją na punkcie jebanych noży.
Ta
suka przypomina mi tę małą blond psychopatkę z filmów Kill Bill, które Tanner kazał mi oglądać. Jak jej tam było? Uma
Thurman, czy jakoś tak… Tak jak ona, Lucy jest szczuplutka, mała i lekka, ale
za to okrutna jak cholera.
– Mam
dla ciebie coś jeszcze. – Uśmiecha się, stawiając przede mną drinka i podając
mi mój notatnik.
– To
znaczy?
– Zapisałam
tam adresy paru stron, które mogą ci się spodobać. Dostałam namiary na coś
nowego. – Posyła mi oczko, po czym odchodzi, by obsłużyć innych klientów.
Nie
pojmuję, dlaczego miałaby myśleć o tym, co mi się spodoba? To jakaś paranoja. Rozumiem, że każdy ma swoją cenę i
najwyraźniej ta suka próbuje mnie przekupić, ale jeśli naprawdę sądzi, że zostanę
jej zabaweczką i pozwolę pokroić się tymi jebanymi nożami, to może się mocno
zdziwić.
Lucy
ma obsesję na punkcie moich blizn i mojego cierpienia. Od początku oferowała,
że zrobi dla mnie wszystko, jeśli tylko zgodzę się zostać jej uległym chociaż
na jeden dzień. Szmata jest ostro pierdolnięta, skoro myśli, że mógłbym się
przed nią pokłonić.
Mimo to i tak przeglądam jej notatki, a
ciekawość prowadzi mnie w stronę komputera.
***
– Dalej szukam informacji o twojej
siostrze – oznajmia Tanner, wchodząc do małego gabinetu, który dostałem od
niego wraz z fałszywym dowodem osobistym i fikcyjną pracą. Muszę przyznać, że
sporo mu zawdzięczam. – Niestety w aktach sprawy twojego ojca nie ma o niej
żadnej wzmianki. A to co? – pyta, podnosząc z biurka notatnik i przerzucając
kolejne strony.
Wyrywam
mu go natychmiast i od razu się krzywię.
– Nic
ważnego.
W
jego oczach zapala się ogień.
– Czyżbyśmy
nie byli przyjaciółmi?
Zaciskam
szczękę, przechylając głowę tak mocno, aż strzyka mi w karku.
– Jesteśmy przyjaciółmi – zapewniam.
Tanner
wyrywa mi notatnik i przegląda go raz jeszcze, zawieszając wzrok na adresach
stron, które niedawno zostały w nim zapisane.
– Znam
je. Są beznadziejne – warczy.
– Tak,
wiem – zgadzam się. – Wciąż nie znalazłem żadnej dobrej…
– Mam
pewną propozycję. To nowa strona. – Łapie za długopis i notuje adres z pamięci.
– Niełatwo ją znaleźć, bo większość świata nie zniosłaby takich perwersji, ale
proszę, tu masz hasło. Użyj go i baw się dobrze.
Zanim
odzyskam swoją Bethany, muszę zaspokajać żądzę w inny sposób. Wciąż jednak
czuję się skołowany. Przez tyle lat jedynym, co mnie obchodziło, była moja
Śliczna Laleczka, a teraz…
– To
co, wejdziemy tam? – zagaduje Tanner. – Na stronie jest pewna dziewczyna, która
może przypaść ci do gustu. Znalazłem ją zeszłej nocy i poczyniłem już pewne
przygotowania. – Oblizuje usta, stukając palcem w bok otwartego laptopa.
Wpisuję
więc zanotowany przez niego adres, po czym odsuwam się, by Tanner mógł poszukać
dziewczyny. W wyszukiwarkę wklepuje słowa: Nowa
Laleczka.
Mój kutas
natychmiast twardnieje, kiedy czekam, aż strona się załaduje.
Nowa
Laleczka to jej pseudonim. Mam wrażenie, że coś ściska mój żołądek.
Nowa Laleczka… zupełnie jak Śliczna
Laleczka.
Dziewczyna ma
czerwone, falowane włosy, podkreślające ładne rysy jej twarzy. Sukienki, w
których pozuje do zdjęć, są perfekcyjne i wyglądają na szyte ręcznie, co
jeszcze bardziej mi się podoba. Zjeżdżam w dół, oglądając kolejne fotografie, i
jestem wręcz wniebowzięty, kiedy zauważam jedną, na której pochyla się,
pokazując białe, koronkowe majteczki.
Idealna
lalka.
Z
wyjątkiem tych obrzydliwych włosów, wszystko w niej jest idealne.
Lalka
ma przyklejone długie, sztuczne rzęsy, przez co nie widzę koloru jej oczu, ale
wcale mi to nie przeszkadza. Patrząc na nią, spokojnie mogę sobie ulżyć. Jest
taka drobna, gładka, perfekcyjna.
– Laleczka
czasami streamuje, ale nie pokazuje swoim widzom niczego seksualnego; jedynie
ich prowokuje. Cała społeczność internetowych fetyszystów dosłownie za nią
szaleje, a ta mała nie robi przecież nic typowo erotycznego… Dostałem link do
tej strony wczoraj w nocy. Miałem zamiar ją tu dla ciebie sprowadzić. W końcu
każdy ma swoją cenę, prawda? No, ale skoro jesteś taki niecierpliwy, to póki co
musisz zaspokoić się zdjęciami. Co myślisz?
– Chcę
jej.
Tanner
śmieje się pod nosem.
– Oczywiście,
że chcesz, przyjacielu. I oczywiście ją dostaniesz. Spróbuję się czegoś o niej
dowiedzieć. Póki co, nie wiemy zupełnie nic, a przecież ta laleczka może
mieszkać nawet w pieprzonych Chinach…
Przechylam
ponownie głowę i pochylam się, by móc podziwiać z bliska idealną, porcelanową
skórę.
– Więc
wyśledź ją. Gdziekolwiek mieszka, pragnę ją mieć.
Tanner
ściska mnie za ramię.
– Spokojnie,
znajdziemy ją, ale w międzyczasie muszę prosić cię o przysługę.
Kiwam
głową, przeglądając kolejne zdjęcia. Tanner co jakiś czas prosi mnie o różne
przysługi, ale nigdy nie jest to coś, z czym bym sobie nie poradził. Jeśli mam
być szczery, to uwielbiam je wykonywać.
Wyjmuje
z kieszeni zdjęcie i kładzie je przede mną na biurku.
– Z
tyłu znajdziesz adres. Zrób to dzisiaj.
Nowa
Laleczka będzie musiała zaczekać.
Na
całe szczęście – nie będzie czekać długo. Wkrótce będę miał zarówno ją, jak i
moją siostrzyczkę, a życie znów stanie się cudowne.
Znajduję w notesie
pierwszą czystą stronę i zapisuję na niej wszystko, czego będę potrzebował do
zbudowania cel, w których umieszczę moje cudowne zabaweczki. Jedno wiem na
pewno: te cele muszą być o wiele lepsze niż poprzednie. Kiedy kończę, Tanner
wyrywa kartkę z notesu i wsuwa ją do kieszeni.
– Jak
ty mnie podrapiesz po pleckach, to i ja cię podrapię. Coś za coś – oznajmia, po
czym wychodzi z pokoju.
W
języku Tannera oznacza to, że załatwi dla mnie, co tylko zechcę, jeśli i ja
będę dalej spełniał jego prośby.
Wstaję
z krzesła, łapię swoją bluzę i otwieram automatyczny nóż.
Jestem
nabuzowany i gotowy na rozlew krwi!
Zlecenia
dla Tannera to zawsze czysta przyjemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz