ROZDZIAŁ TRZECI
~ Dziwne ~
Benny
POTWORNIE DUŻO KRZYCZAŁ.
Co
z kolei niewyobrażalnie mnie wkurwiało.
Strach
jest o wiele bardziej podniecający, kiedy można obserwować go w całkowitej
ciszy – gdy dostrzega się go w oczach ofiar i w ich roztrzęsionych ciałach…
Nie spodziewałem się
zastać tam tej dziewczyny, jednak jej przerażenie było dokładnie takie, jak sobie
wymarzyłem. Stała nieruchomo i nie pisnęła nawet słówka, aż do chwili, kiedy
zemdlała, nie mogąc wytrzymać widoku rozszarpywanego na strzępy faceta… Kimkolwiek
w ogóle dla niej był. Jej bezwładne ciało okazało się nagrodą, której nie
oczekiwałem i której zwykle bym nie dostał, no ale cóż, dlaczego nie miałbym
zabrać jej do domu, skoro już tam była?
Słysząc
chrzęst otwieranego zamka, wiem, że to Tanner, ponieważ nikt inny nie posiada
kluczy do mojego mieszkania – mojego mieszkania, które należy do niego.
Gdy
zatrzymuje się obok mnie, w powietrzu unosi się jego zapach. Chociaż nawet na
niego nie patrzę, doskonale rozpoznaję moment, w którym zauważa dziewczynę,
gdyż atmosfera natychmiast gęstnieje.
Moja mała zdobycz jest
młodą brunetką; całkiem ładną, choć nieco grubszą niż te, które zazwyczaj mi
się podobają. Jej waga nie stanowi dla mnie jednak problemu, bo urzekło mnie w
niej coś innego – jej milczenie. Milczała, kiedy mnie zobaczyła, a także przez
cały czas, kiedy mordowałem tego faceta. Nie po raz pierwszy była świadkiem
przemocy, a nawet śmierci, dlatego wydała mi się intrygująca.
– Kto
to jest? – pyta Tanner, splatając ręce na piersi i uważnie przyglądając się
śpiącej na kanapie pannie.
– Zastałem
ją w mieszkaniu gościa, którym kazałeś mi się zająć.
– I
dlatego postanowiłeś ją tu przyprowadzić? – Marszczy brwi.
– Pomyślałem,
że szkoda byłoby ją tam zostawić…
Tanner
podchodzi kilka kroków do kanapy i odgarnia włosy z twarzy śpiącej dziewczyny.
– Jest
ładna.
Tak,
jest.
– Ale
znasz zasady.
Tak,
znam.
Nie porywamy ani nie
zabijamy nikogo przypadkowo. Gdyby ktoś zaczął szukać tej brunetki, a policja
uznałaby ją za zaginioną, po jakimś czasie mogliby dotrzeć przez nią do nas…
– Obudź
ją – rozkazuje.
Podnoszę
szklankę, którą przed chwilą postawiłem na stole, i oblewam dziewczynę wodą.
Po
mieszkaniu roznosi się głośny jęk, gdy siada prędko i patrzy na mnie
wytrzeszczonymi ze strachu oczami, po czym przenosi na chwilę spojrzenie
jasnozielonych tęczówek na stojącego tuż obok mnie Tannera.
– Jak
się nazywasz? – pyta tym łagodnym tonem głosu, którego używa zawsze, kiedy
próbuje być ostrożny.
– Dina
– odpowiada z obcym akcentem. Zauważam, że kładzie nacisk na ostatnią sylabę,
przez co jej imię brzmi wyjątkowo dziwnie.
– Okej,
Dino, co robiłaś u Maximusa?
Dziewczyna
wydaje się wyraźnie zmieszana, słysząc dźwięk imienia tego zdechłego skurwiela.
– To
ten facet, u którego wczoraj byłaś – wyjaśnia Tanner, po czym wyciąga rękę, by
wsunąć jej za ucho kosmyk rozczochranych włosów.
– To
mój właściciel – szepcze.
– Byłaś
częścią transportu, który do niego dotarł? – Przechyla głowę na bok, studiując
uważnie jej ciało. Siedzi na zgiętych nogach, z rękami opuszczonymi po bokach
ciała, a obcisła, czarna sukienka ledwie zakrywa jej tyłek. Nie drży, gdy
Tanner jej dotyka.
– Tak.
– Dobrze
mówisz po angielsku?
Dina
wzrusza ramionami i kiwa głową.
– Moja
mama się tu urodziła.
– Rozumiem.
Słuchaj, Dina, twój właściciel nie żyje – oznajmia jej spokojnie Tanner, a
dziewczyna natychmiast spogląda na mnie zielonymi oczami. Nie odpowiada
Tannerowi, ale skinieniem daje mu znak, że zrozumiała. – Chciałabyś odzyskać
wolność, Dino? Czy może wolałabyś dostać nowego właściciela? – Głaszcze jej
policzek, po czym łapie dziewczynę za brodę i zmusza ją, by spojrzała mu w
oczy. Jej klatka piersiowa porusza się coraz szybciej, podczas gdy Tanner wsuwa
kciuk do jej ust i delektuje się tym, jakie są ciepłe i wilgotne. Następnie
przenosi dłonie na dekolt sukienki; łapie go mocno i jednym szarpnięciem
rozrywa. Materiał opada w dół, eksponując nagie ciało dziewczyny – jej małe,
ale okrągłe cycki o różowych sutkach, pasujących kolorem do ust, oraz
zaokrąglony brzuszek, na którym dostrzegam sporo ciemnych piegów. Dina nie nosi
majtek, jednak widzę zaledwie jej wzgórek łonowy, bo ukrywa cipkę za złączonymi
udami.
– Czy
Maximus cię pieprzył?
Dziewczyna
kręci przecząco głową.
– Hmm…
Rozsuniesz przede mną nogi? – naciska dalej, choć kiedy używa tego
nieznoszącego sprzeciwu głosu, jego pytania brzmią raczej jak rozkazy. Gdy
przemawia takim tonem, nawet najbardziej nieśmiała dziewczyna nie potrafi mu
odmówić. Muszę przyznać, że
podziwiam to w nim i nieco mu zazdroszczę.
Dina
opuszcza stopy na ziemię, posłusznie rozsuwając nogi.
Jej
cipa jest tak samo różowiutka jak sutki, a łechtaczka przypomina kształtem
kwiat tulipana. Od razu wiem, że często ją wykorzystywano – rozpoznaję to nie
tylko po jej zachowaniu, ale i po tym, że jej pochwa wygląda na zużytą.
– Chcę
cię powąchać. Mogę? – pyta raz jeszcze Tanner, ale tym razem również nie brzmi
to jak pytanie. Dziewczyna reaguje tak, jak wszystkie inne w tej sytuacji.
Prędko kiwa głową, choć robi to raczej niepewnie.
Pomiędzy
jej udami dostrzegam błyszczącą wilgoć. Nigdy nie nadawałaby się na moją lalkę,
ale przyniosłem ją tutaj, żeby pobawić się z Tannerem. Tej nocy dwie nieludzkie
bestie staną się sobie jeszcze bliższe.
Tanner
przyklęka na jednym kolanie i pochyla głowę, po czym wsuwa ją pomiędzy uda
dziewczyny.
– Jesteś
niegrzeczną, brudną szmatą, która chce tylko tego, by ktoś wypełnił jej cipkę,
prawda? – szepcze, zaciągając się jej zapachem. Na chwilę przymyka przy tym
oczy, a gdy je otwiera, w bursztynowych tęczówkach dostrzegam żywy ogień. –
Chciałabyś, żebym cię przerżnął?
Dziewczyna
kiwa głową. Tak. Odpowiedź zawsze brzmi „tak”.
– Nie
– warczy Tanner. – Musisz powiedzieć to na głos!
Dina
patrzy najpierw na mnie, a potem na niego. Cała jej twarz oblana jest
karmazynowym rumieńcem.
Nagle
pokój wypełnia donośny, męski śmiech.
– Ach,
a więc chcesz, żebyśmy obydwaj przerżnęli twoje ociekające śluzem dziurki, co?
Ale z ciebie niegrzeczna szmata! Brudna, niegrzeczna dziwka.
Tanner
chwyta ją za nadgarstki i ciągnie w górę, by stanęła tuż przy nim.
– Którą
dziurkę wybierasz, potworze? – Odwraca się w moją stronę, przytrzymując dziewczynę
tyłem do mnie.
– Odbyt
– odwarkuję.
Na
jego twarzy wykwita pełen okrucieństwa uśmiech.
Rozpina
spodnie od garnituru i uwalnia spod ich materiału dużego, twardego penisa. Jego
kutas jest grubszy niż mój, za to mój jest zdecydowanie dłuższy. Mając do
dyspozycji tylko jedną dłoń, Tanner z niewielkim trudem zakłada prezerwatywę,
by ochronić się przed tą brudną, na pewno zarażoną czymś cipą.
– Nie
wiemy, kogo wcześniej przyjmowała ta mała dziurka – śmieje się pod nosem prosto
do ucha dziewczyny. – No, właściwie wcale już nie taka mała.
Rzuca drugą
prezerwatywę prosto do moich rąk, a następnie unosi dziewczynę, by ta objęła go
nogami w pasie i dosłownie nabija jej cipę na swojego twardego kutasa. Gdy
słyszę jej pełne bólu westchnienie, robi mi się potwornie gorąco. Tanner
zaciska palce na gardle dziwki, zmuszając ją, by patrzyła mu w oczy.
– Chcę
zobaczyć krew. Będziesz dla mnie krwawić? – szepcze, siadając z nią na kanapie.
Dziewczyna
posłusznie go ujeżdża, głośno wyjękując przy tym słowo „tak”.
Dopiero
kiedy Tanner odchyla się na oparcie kanapy i zdejmuje krawat, odzyskuję władzę
w nogach, postanawiając wkroczyć do akcji. Zabieram krawat z jego rąk, związuję
nim ręce dziwki na plecach, tuż nad tyłkiem, po czym przez chwilę obserwuję z
bliska, jak się pieprzą, a mój puls coraz bardziej przyśpiesza.
W końcu wyjmuję kutasa
z rozporka spodni i zakładam na niego pokrytą lubrykantem prezerwatywę. Ściągam
prędko koszulkę, sięgam po ukryty w bucie nóż, zanim zrzucam z siebie resztę
ubrań i pozostaję całkowicie nagi.
Tanner
ściska dziewczynę za gardło i przyciąga ją do siebie, zmuszając, by się przede
mną wypięła. Ta piękna dupa tylko czeka, żebym w końcu w nią wszedł. Zaciskam
palce na nożu, po czym przejeżdżam ostrzem najpierw po lewym, a potem prawym nadgarstku
naszej szmaty. Kiedy z zaskoczeniem nabiera powietrza, mój chuj staje się nagle
jeszcze twardszy. Rozchylam mocniej jej pośladki, pomiędzy którymi spływa
czerwona rzeka, by krew przykryła obnażony przede mną odbyt.
– To
boli! – jęczy Dina, próbując odsunąć się od Tannera.
– Ależ
oczywiście – warczy jej prosto w usta. – Dobry seks musi boleć.
Kiedy mocniej zaciska
palce na szyi dziewczyny, ta nie może powiedzieć już ani słowa.
Zanurzam
dłoń w zebranej na kanapie pomiędzy nogami Tannera kałuży krwi, po czym
rozmazuję ją na swoim chuju i jednym, błyskawicznym ruchem wchodzę do ciasnego
odbytu tej dziwki. Dina dławi się i jęczy, próbując jeszcze walczyć, ale z
powodu utraty krwi szybko opada z sił. Jej mięśnie mimowolnie się rozluźniają,
więc po chwili mogę wejść w nią jeszcze głębiej… i głębiej…
– Czuję
cię – szepcze do mnie Tanner, kiedy zaczynam poruszać biodrami w przód i w tył.
Tak, ja również go czuję; wyczuwam jego fiuta przez cienką ściankę w ciele tej
dziwki. To doznanie jest niesamowicie przyjemne. Krew Diny rozmazuje się między
naszymi rozgrzanymi ciałami, aż plecy dziewczyny zaczynają przypominać miejski
mural. Po chwili pozbawiona sił szmata opada na Tannera, a jej głowa przechyla
się na bok. Tanner ściska ją mocniej za gardło i odwraca bladą twarz w swoją
stronę.
– Czuję,
jak umiera – dyszy, nie odrywając ode mnie dzikiego spojrzenia bursztynowych
oczu. W jego źrenicach płonie żywy ogień.
Serce
wali mi w piersi, a głowę wypełniają czarne chmury, gdy wbijam nóż w jej
miękkie ciało i delektuję się tym, z jaką łatwością rozcina zakrwawioną skórę.
– Jeszcze
raz – nakazuje Tanner. W jego oczach zauważam już wyłącznie pożądanie.
Srebrne
ostrze wchodzi w nią jeszcze raz, i jeszcze, aż w końcu moim ciałem wstrząsa
potężny orgazm. Gdy tylko się uspokajam, zdejmuję prezerwatywę i rzucam ją
prędko na stół, by zaraz potem zdjąć z Tannera martwe ciało naszej dziwki.
– Teraz
wygląda lepiej – komentuje, patrząc, jak zrzucam ją na podłogę. W tej chwili
nie jestem człowiekiem, a bestia, którą w sobie skrywam, pazurami rozrywa mnie
od środka. Kiedy już raz pozwolę jej się zabawić, całymi godzinami nie potrafię
wrócić do normalnego stanu.
Jestem
nagi, ale moje ciało ozdabia czerwona krew Diny. Dyszę i wzdycham, spoglądając
na Tannera, przez cały czas nie wypuszczając z rąk noża.
Gdy
mój przyjaciel rozsiada się wygodniej na kanapie, spoglądam na jego rozpięty
rozporek, zauważając, że nadal jest całkowicie twardy.
Nasze
przeciągłe, przepełnione pożądaniem spojrzenia spotykają się na dłużej. Gdy w moim
ciele panuje bestia, obsesja na punkcie lalek niemal całkowicie zanika. Teraz
kieruję się tylko instynktem, nie sprawuję już nad sobą zupełnie żadnej
kontroli. To wyłącznie instynkt.
– Nie
doszedłeś – zauważam głosem tak niskim, że sam ledwo go rozpoznaję.
– Nie,
nie doszedłem. – Kiedy to mówi, jego penis nabrzmiewa jeszcze bardziej. Tanner
jednak nie zamierza go dotykać.
– Nie
podnieciła cię? – Przesuwam dłonią po swojej klatce piersiowej, rozcierając
krew Diny po rozgrzanej skórze.
Tanner nie spuszcza ze
mnie wzroku. Z każdym moim ruchem jego bursztynowe tęczówki ciemnieją.
– Nie,
ona sama nie podnieciła mnie ani trochę; za to moment, w którym wzięła ostatni
oddech, i jej krew rozmazana po twoim ciele
jak najbardziej.
Wciąż
nie rozgryzłem tego, jak właściwie mógłbym określić Tannera. Chociaż nie jest
gejem, na pewno nie jest też heteroseksualny. Prawdopodobnie mógłbym
powiedzieć, że jest bi, ale to też nie byłaby do końca prawda. Nie jestem
pewien, czy dla jego orientacji w ogóle istnieje jakaś specyficzna nazwa.
Tanner to człowiek o niezwyczajnych preferencjach i bardzo oryginalnym guście –
zupełnie tak jak ja.
Patrząc
mi głęboko w oczy, leniwie zaciska palce na swoim kutasie i zaczyna powoli
poruszać nimi w górę i w dół. Wygląda na to, że sprawia mu to przyjemność… Co
dziwne, jest to większa rozkosz niż ta, którą przeżywał, pieprząc tę małą
dziwkę.
Zabijanie
ludzi przynosi mi szczęście. Nie pobudza już we mnie gniewu tak, jak zdarzało
się kiedyś. Gdy nie szukam idealnej laleczki, znajduję euforię w zupełnie
innych miejscach. Morduję. Morduję razem z Tannerem.
Nasze wspólne zabójstwa
połączyły nas jeszcze bardziej. Potwór czerpie ogromną radość z tego, jak ten
biedaczek jest ode mnie uzależniony.
Przyjaciele
pomagają sobie nawzajem; drapieżniki wabią swoje ofiary na różne sposoby.
Dotykam
mokrą dłonią swojego chuja, a Tanner przygląda się, jak rozmazuję na nim wciąż
ciepłą krew. Mój pokryty czerwoną posoką penis powoli budzi się do życia,
zaczynając coraz bardziej twardnieć.
Przyjaciel
pochyla się w przód i przesuwa palcami po moim podbrzuszu, by zebrać z niego
nieco krwi. Czując na sobie obcy dotyk, przeszywa mnie dreszcz, którego nigdy
bym się nie spodziewał. Spoglądam, jak Tanner masturbuje się jej krwią;
obserwuję jego tempo i sam staram się je naśladować. Nie odrywamy od siebie
intensywnych, ciężkich spojrzeń. Nie jestem gejem i nie kręcą mnie faceci, ale
mam wobec Tannera dług, którego nigdy nie zdołam spłacić. Dlatego właśnie
próbuję odkryć jego potrzeby, dowiedzieć się, co go podnieca, i starać się mu
to zapewnić, poza tym umacnia to naszą więź.
Naszą
braterską więź…
Jesteśmy
najlepszymi przyjaciółmi.
Partnerami.
Panem
i Potworem.
Problem w tym, że on
nie wie jeszcze, kto jest kim.
Opiera
się na kanapie i porusza dłonią coraz szybciej. Kiedy zamyka oczy, a z jego
gardła wydostaje się gardłowy jęk, mój potwór momentalnie budzi się do życia.
Tanner szczytuje; ja również. Stojąc tuż nad nim, brudzę spermą jego spodnie.
Ta ogromna potrzeba wrze we mnie i zaraz wybuchnie… Żądza, pragnienie, chuć;
świadomość, że właśnie oznaczyłem swoje terytorium.
Tanner
uważa, że to on mnie odnalazł. Myśli, że jestem jego małym podopiecznym.
Chyba
zapomniał, kto z nas dwóch jest kolekcjonerem. Od dzieciństwa zbierałem lalki;
tworzyłem je, rzeźbiłem na kształt ideału, kochałem i trzymałem blisko siebie.
Więziłem je i nie pozwalałem im odejść.
Tanner
należy do mnie.
Jego
również przy sobie zatrzymam.
Nieważne,
czy uważa mnie za przyjaciela, brata czy pieprzonego sługusa.
Coś
w końcu zbliży nas za bardzo. Wtedy
będzie mój. Liczy się cierpliwość. Tanner sam ciągle powtarza, bym był
cierpliwy: aby dostać to, czego pragnę, potrzebuję czasu i wyczucia. Nie mogę
popełnić żadnego błędu.
Pomagając
Tannerowi dojść i ulegając jego niecodziennym zachciankom, zbliżam się o
kolejny krok do zrealizowania swojego doskonałego planu. Podoba mi się, że on
mnie potrzebuje, nawet jeśli tylko do osiągnięcia orgazmu. Jego potrzeba będzie
stale rosła, a on uzależni się jeszcze bardziej, aż w końcu straci nad tym
kontrolę. Upewnię się, że właśnie tak będzie. Tanner jest częścią mojej
kolekcji – jednym ze składników mojego wiecznego szczęścia.
Jaki
człowiek w końcu nie stałby się szczęśliwy, mając przy sobie najlepszego
przyjaciela, dawno zaginioną siostrę i ulubioną laleczkę?
Reszta
świata nazwałaby to „rodziną”.
Ja
nazywam swoją własnością.
Buziaki MrsBookBook 😙
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz