2
Carrie
Kobieta, która naprawdę nazywała się Carrie Ford, zginęła pięć lat temu w wypadku samochodowym. Miała dwadzieścia pięć lat. Dokładnie tyle, ile ja mam teraz. Wyglądamy podobnie – taka sama jasna cera, takie same niebieskie oczy – ale ona miała piękne rude włosy, a moje są blond.
Jednak kobiety często zmieniają kolor włosów, więc można uznać, że to ja.
Nigdy jej nie znałam – Carrie.
Była wnuczką jedynej osoby, z którą się zaprzyjaźniłam. Przyjaciółki, o której nie wiedział mój mąż.
Neil nie pozwalał mi mieć przyjaciół.
Ale ja desperacko ich potrzebowałam.
Pani Ford mieszka trzy domy od nas.
Jest przed osiemdziesiątką i jest najukochańszą kobietą, jaką można spotkać.
Poznałyśmy się, kiedy byłam przed domem i zajmowałam się ogrodem, a ona zatrzymała się, żeby pogadać.
Pewnego dnia zaprosiła mnie na kawałek domowego ciasta i kubek kawy, i od tamtej pory się przyjaźnimy.
Po pewnym czasie zauważyła siniaki. Nigdy ich nie komentowała. Jednak obie wiedziałyśmy, że ona ma świadomość, iż mój mąż mnie bije.
Gdy odkryłam, że jestem w ciąży, złamałam się i powiedziałam, co się dzieje. Że muszę uciec, ale nie wiem jak.
Zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogę zadzwonić na policję. Nie mogła też ukryć mnie u siebie.
Jedynym sposobem była ucieczka.
Wtedy wyszła z pokoju i wręczyła mi najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymałam. Dała mi dowód osobisty swojej wnuczki oraz jej akt urodzenia. Kazała mi je wziąć. Zmienić tożsamość i zniknąć.
W końcu miałam swoją szansę na ucieczkę.
Zaproponowała mi też pieniądze, lecz nie mogłam ich od niej wziąć.
Poza tym znałam inny sposób na zdobycie gotówki.
Mocno ją uścisnęłam. Podziękowałam jej.
Wczoraj się pożegnałam z panią Ford. Będę za nią bardzo tęskniła.
Idę szybkim krokiem w kierunku dworca autobusowego.
Podskakuję za każdym razem, kiedy mija mnie samochód, oraz reaguję nerwowo na każdy hałas, jaki słyszę, przerażona, że Neil będzie w jednym z przejeżdżających aut.
Nic ci nie jest. On jest w mieście.
Ale co, jeśli któryś z jego kolegów ma patrol i mnie zauważy?
Mój szybki krok zamienia się w trucht.
Uspokój się. Przez to wyglądasz jeszcze bardziej podejrzanie.
Przestaję biec i znowu idę szybkim krokiem.
Dziesięć minut później docieram do dworca autobusowego, niezauważona.
Już prawie jesteś na miejscu. Już prawie jesteś wolna.
Zatrzymując się przed drzwiami dworca, zsuwam daszek swojej bejsbolówki jeszcze niżej, przysłaniając oczy, ponieważ muszę zakryć twarz. Na dworcu znajdują się kamery monitoringu. Neil będzie mógł zdobyć do nich dostęp, jeśli odkryje sposób, w jaki wydostałam się z miasta i będzie próbował się dowiedzieć, którym autobusem odjechałam. Poza tym muszę ukryć czerwoną opuchliznę na policzku. Sprawiłaby, że byłoby mnie nieco łatwiej zapamiętać, gdyby przepytywał kasjerki, a jest to ostatnia rzecz, jakiej chcę. Niestety nie mogę zrobić zbyt wiele w sprawie swojej pękniętej wargi.
Przez szklane drzwi dworca widzę tablicę elektroniczną pokazującą wszystkie godziny odjazdu autobusów.
Najbliższy rusza za piętnaście minut i jedzie do Canyon Lake w Teksasie.
W Teksasie jest gorąco.
Nienawidzę upałów. Mam jasną cerę, więc na słońcu spiekam się jak kurczak.
Neil o tym wie. Więc nigdy nie pomyślałby, że ucieknę do Teksasu.
Idealnie.
Pochylam głowę, robię głęboki wdech i otwieram drzwi.
Podchodzę szybko, ale spokojnie, do stanowiska obsługi. Kupuję bilet w jedną stronę do Canyon Lake, płacąc gotówką.
Odbieram swój bilet i wychodzę z dworca, ruszając do miejsca, gdzie czeka na mnie autobus, żeby zabrać mnie daleko stąd.
Zatrzymuję się na widok kosza na śmieci.
Patrzę w dół, na swoją lewą dłoń. Na obrączkę.
Wracają wspomnienia.
Nasza pierwsza randka. Pierwszy raz, kiedy uprawialiśmy seks. Nasz ślub.
Pierwszy raz, kiedy mnie uderzył. Pierwszy raz, kiedy mnie zgwałcił. Pierwszy raz, kiedy dusił mnie tak mocno, że zemdlałam.
Zdejmuję obrączkę i wyrzucam ją do śmietnika.
Następnie podchodzę do autobusu, nie oglądając się za siebie, i wchodzę do środka. Staram się zachowywać normalnie, jakbym nie uciekała od swojego agresywnego męża i nie używała dowodu osobistego martwej kobiety. Pokazuję kierowcy swój bilet. Prosi mnie o dowód.
Przełykam nerwowo ślinę, wyjmuję go z torby i wręczam kierowcy, który szybko na niego spogląda i mi oddaje.
I tyle.
Udało mi się.
Idę przejściem między siedzeniami i siadam przy oknie, z tyłu, po czym kładę torbę przy swoich nogach.
I robię głęboki wydech. Serce bije szybko w mojej piersi.
Zrobiłam to.
Jestem w autobusie, który zawiezie mnie ku wolności.
Cały czas czekam, aż pojawi się Neil i wyciągnie mnie stąd siłą.
Ale tak się nie dzieje.
A drzwi autobusu się zamykają i wyjeżdżamy z dworca.
Autobus zabiera mnie do mojego nowego życia.
Buziaki MrsBookBook 😙
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz