czwartek, maja 21, 2020

ROZDZIAŁ 1 "Ruthless People" J. J. McAvoy




PIERWSZY

Istnieją cztery rodzaje morderstw: 
karalne, wybaczalne, uzasadnione i chwalebne.
~Ambrose Bierce

LIAM
Cóż, dzisiaj jest ten dzień. Wypiłem brandy prosto z butelki. Pieprzyć szklankę. Nie miałem siły, żeby się ruszyć. 
– Zamierzasz się podzielić? – spytała Natasha, ocierając się o mnie. 
Podałem jej butelkę i odchyliłem się do tyłu, obserwując, jak wlewa alkohol prosto do gardła. Boże, ależ będę tęsknić za tym gardłem, ale to już właściwie koniec. 
– To taki smutny dzień. – Zmarszczyła brwi, kiedy zabrałem jej butelkę. Gdyby chociaż wychodziła zaraz po naszych "zbliżeniach"... Jednak nie było sensu wyrzucać jej w tym momencie. Nasze spotkania właśnie oficjalnie się zakończyły, bo inaczej matka zażądałaby moich jaj na srebrnej tacy, a ojciec z pewnością by je dostarczył. 
– Powiedz mi jeszcze raz, jak ona ma na imię – powiedziała Natasha i wspięła się na mnie. 
Odsuwając blond włosy z jej twarzy, pomyślałem o wszystkich rzeczach, które wolałbym robić zamiast gadania, ale musiałem się powstrzymać. 
– Melody Nicci Giovanni – odpowiedziałem, biorąc kolejny łyk. 
Wydęła wargi, co wyglądało naprawdę brzydko. Większość jej min była okropna, ale nie spotykałem się z nią dla wyglądu ani, rzecz jasna, rozumu. 
– Małżeństwa były aranżowane jakoś w osiemnastym wieku. Jak możesz poślubić dziewczynę, której nigdy nie spotkałeś? Nawet nie wiesz, jak wygląda. Co, jeśli jest brzydka albo gruba? – zapytała. Pewnie byłby to dobry argument, gdyby nie miało znaczenia, jaka jest moja rodzina i z czego żyjemy. 
– Tłumaczyłem ci to, Natasho. Giovanni są jedną z najpotężniejszych, jeśli nie najpotężniejszą rodziną we Włoszech i na większości Zachodniego Wybrzeża. Mój ojciec chce zakończyć rywalizację między Irlandczykami i Włochami. Więc nawet jeśli jest brzydka albo gruba, albo cała pokryta pieprzonymi kurzajkami, wypełnię swój obowiązek i ożenię się z nią. – Zrzuciłem Natashę z siebie i wstałem. 
Sedric, mój ojciec, mówił o tym małżeństwie przez ostatnie dwanaście lat. Byłem wtedy zaledwie piętnastoletnim szczylem i chciałem się wykazać, więc chętnie zrobiłbym wszystko, byle tylko rodzina była ze mnie dumna. Jak skończony idiota. Powinienem był pozwolić, żeby to Declan ożenił się z nią, ale on miał już na koncie swoje pierwsze włamanie do jednego z głównych szwajcarskich banków i obrobił Rosjan do czysta. Neal był już za stary i zdążył sobie znaleźć idealną lalunię. Jak wszyscy synowie, chcieliśmy zaimponować ojcu. Myślałem, że nie mam innej możliwości, ale tak, jak mówię, byłem skończonym debilem. 
– Mógłbyś po prostu ożenić się ze mną. Jestem w jednej czwartej Włoszką. – Natasha zaśmiała się i przeturlała po łóżku. Zamierzałem spalić tę pościel albo nawet kupić nowe łóżko. 
– Nie doszłoby do tego nawet, gdyby piekło zamarzło, a moja matka leżała sześć stóp pod ziemią – odparłem, chwytając ręcznik. 
– A dlaczego nie? – oburzyła się, przyciągając prześcieradło do piersi, jakby była nieśmiałą kobietą. 
Spojrzałem na nią pustym wzrokiem. 
– Bo jesteś zdzirą, szmatą, dziwką, kobietą bez znaczenia, mózgu i jakichkolwiek walorów poza dobrym tyłkiem i głębokim gardłem. – Podszedłem do niej, ucałowałem w policzek i chwyciłem za to cudne gardło. – Ale nie smuć się. Każdy z nas ma do odegrania rolę, a ty swoją już wypełniłaś. Twoje usługi nie będą więcej potrzebne. 
Puściłem ją, po czym wyjąłem z portfela kilka banknotów i rzuciłem w jej kierunku. 
– Nie jestem prostytutką. – Powstrzymała szloch. 
Nienawidzę mazgajów. Uśmiechnąłem się ironicznie. 
– Ale i tak weźmiesz tę kasę. 
Udałem się w stronę łazienki, a kiedy Natasha nie odpowiedziała, odwróciłem się do niej ostatni raz. 
– Pospiesz się, skarbie, a jeśli chociaż pomyślisz o wzięciu czegoś innego niż pieniądze, które ci dałem, zabiję cię bez wahania. – I naprawdę zrobiłbym to. Byłem Callahanem. Nasze słowo było prawem w Chicago i na większości Wschodniego Wybrzeża. Nawet policja dała już sobie z nami spokój. 
Kiedy usłyszałem, jak drzwi sypialni otwierają się i zamykają, uśmiechnąłem się do siebie i wskoczyłem pod prysznic. Ta kobieta będzie ostatnią przed poznaniem mojej przyszłej żony. 
Lubi prysznic czy wannę? Nieważne, uświadomiłem sobie, że nie wiem o niej praktycznie nic oprócz tego, że znam jej datę urodzenia, 13 lutego 1990 roku, oraz kilka mało znaczących faktów. Jej ojciec utrzymywał wszystko inne w sekrecie. Nigdzie nie było jej zdjęć – nie widziałem jej mediów społecznościowych ani prawa jazdy. Nic, nawet jednej pieprzonej recepty z jej imieniem. Była duchem. Gdybym nie był pewien, mógłbym pomyśleć, że ta kobieta nie istnieje. 
Jednak to miało sens. Zrobiłbym to samo, gdybym miał córkę. Na świecie roiło się od szalonych popaprańców, którzy nie wiedzieli, co znaczy być potomkiem szefa mafii. Rodzina była wszystkim. To najważniejsza rzecz, którą ojciec wpajał nam od dziecka. 
Zasada nr 1: Zabijasz dla rodziny. Umierasz dla rodziny. Nie możesz ufać nikomu innemu. 
W tym dziwnym okresie życia, gdy byłem jeszcze małolatem, jakiś starszy dureń uznał za zabawne zepchnąć mnie ze schodów. Tej samej nocy Neal i Declan spalili mu dom, oczywiście zaraz po tym, jak stłukli go prawie na śmierć. Kiedy wrócili i wyjaśnili ojcu, co odwalili, dał im kluczyki od porsche, a mi powiedział, żebym patrzył i się uczył. Tak też zrobiłem, bardzo skrupulatnie. Dlatego właśnie to ja, a nie Neal, stałem się prawą ręką ojca, mimo że byłem tym młodszym. Jednak Neal nie miał nic przeciwko – dla niego liczyła się siła fizyczna – podczas gdy nasz kuzyn Declan pozostawał raczej za kulisami. Wszystko ułożyło się idealnie. 
Zasada nr 2: Nie bierz jeńców i niczego nie żałuj.
Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem ich, stali tam wszyscy, mój ojciec, brat i kuzyn, ubrani w najlepsze garnitury, jakie można kupić. 
– Przeczytałeś akta, które ci wysłałem, czy byłeś zbyt zajęty swoją kurwą? – zapytał ojciec, zerkając na teczki na moim biurku. 
– Pewnie odpuścił sobie, kiedy zobaczył, że nie ma obrazków. – Declan wyszczerzył zęby, a Neal parsknął śmiechem. 
– Tak się składa, że przeczytałem, ale mam w dupie, gdzie chodziła do szkoły i jaki jest jej ulubiony kolor. Jedynej rzeczy, którą chciałem wiedzieć, nie było w aktach. Z tego, co wiem, Melody Giovanni mogłaby równie dobrze wyglądać jak włoski koń. 
Sedric stanął mi na drodze. Kiedy się wyprostował, był tak wysoki jak ja i uniemożliwiał mi podejście do garderoby. 
– Ojcze… 
– Zapomniałeś, jaka jest stawka? 
– Jak… 
– Nie przerywaj mi. – Spojrzał na mnie z pogardą. – Wydajesz się zapominać, że jedynym sposobem na to, żebyś został głową rodziny, jest małżeństwo. 
– Nie ma w niej nic, co by mnie interesowało. 
Złapał mnie za szyję i spojrzał z wściekłością. 
– Bierz tę cholerną teczkę, synu. 
Wyrywając się z uścisku zauważyłem, że Declan stoi przy moim biurku, w każdej chwili gotowy podać mi teczkę, Neal zaś jest z tyłu, gotowy wleźć ojcu w tyłek, jeśli zajdzie taka potrzeba. 
– Nie potrzebuję tej pierdolonej teczki. Czytałem to. Melody Nicci Giovanni: wiek dwadzieścia cztery lata, urodzona trzynastego lutego, w nieznanym szpitalu w Północnej Kalifornii, jedyne dziecko Orlando i Avieli Giovannich, którzy wyemigrowali z Włoch jako nastolatkowie. Jej matka umarła, kiedy Melody była młoda i od tego czasu Orlando trzymał ją zamkniętą w wieży. Przez większość życia uczyła się w domu, dopóki nie poszła do państwowego college'u w jakiejś zapyziałej dziurze zwanej Cascadia w Oregonie. Przypuszczam, że właśnie tam wynaleziono łyżwiarstwo i brokat. – Odprawiłem Declana machnięciem ręki, zanim podszedłem do garderoby. 
Zawiązałem czerwony krawat, Declan i Neal parsknęli śmiechem na mój komentarz, a ojciec czekał na więcej. 
– Poza tym jest jakimś pieprzonym duchem. Żadnych zdjęć czy odcisków palców. Tylko jakieś cholerne strzępy informacji porozrzucane po Zachodnim Wybrzeżu, gdy jej ojciec zabijał rywali włoskiej i irlandzkiej rodziny w promieniu stu mil, zanim przejął ich terytorium. – Nim zorientowaliśmy się, że to oni, Zachodnie Wybrzeże było już dla nas kompletnie poza zasięgiem. Żaden z naszych produktów nie mógł wejść ani wyjść niezauważony, teraz sukinsyn torował sobie drogę na południe, przejmując meksykańskie kartele. 
Włosi zawsze muszą się panoszyć i naznaczać wszystko swoim nazwiskiem. 
– Pierwszy i ostatni raz spotkałem Melody, kiedy strzelała do rzutków, a ja i jej ojciec omawialiśmy warunki kontraktu w jego gabinecie. Ta mała czarnulka ani razu nie spudłowała, a miała zaledwie dziewięć lat – wyjaśnił mój ojciec. 
– Powinienem być pod wrażeniem? Zdenerwowany? Uradowany? Dzięki Bogu wie, jak strzelać do rzutków… To nadal kobieta, jak każda inna. 
Nie odezwał się, przeszedł przez pokój dokładnie w momencie, kiedy trzy krzyczące kobiety zaczęły dobijać się do drzwi. 
– Liam, pospiesz się. Musisz spotkać się z panem Giovannim za godzinę! – żona mojego kuzyna darła się zza drugiej strony drzwi. 
Musiała być jakaś granica, której szwagierki nie mogły przekraczać. Skoro Declan nie dbał o nią zbytnio, a ona w sumie nie należała do rodziny, rosła we mnie pokusa, by zrobić jej krzywdę. 
– Opanuj swoją babę – rozkazałem mu. 
Ich związek nie miał dla mnie żadnego sensu. Declan był cichy, spokojny, cerę miał bielszą niż śnieg, z kolei Coraline była głośna, otwarta i, no cóż… czarna. Ojciec się wkurzył, że nie jest Irlandką, na jakieś dziesięć sekund, zanim zdał sobie sprawę, że nie ma możliwości dyskusji, gdyż moja matka była półkrwi. 
– Liam, przestań walić konia – powiedziała Olivia, wiecznie wyszczekana żona Neila. Wszystkie trzy przypuściły atak na mój pokój. 
– Żadnej z was nie zapraszałem do środka… 
Olivia zaśmiała się. 
– Zobaczyłyśmy, jak ta twoja wywłoka wypada stąd niczym zmora z piekła, więc doszłyśmy do wniosku, że się przygotowujesz. 
Wychodząc na zewnątrz, Neal i Declan szczerzyli się do swoich żon jak kretyni. 
– Jeśli wam na nich zależy, zabierajcie mi je z oczu jak najprędzej – warknąłem przez zęby. 
– Grozisz moim córkom? – wkroczyła matka. 
– Tak, jak zawsze – odparła Coraline, zaśmiała się i uściskała ją. Oczywiście moja matka odwzajemniła uścisk. Zdrajczyni. 
– Na miłość boską, wynoście się! – Miałem ochotę je zabić. 
– Nie podnoś na mnie głosu, młody człowieku. – Zielone oczy mojej matki zwęziły się tak bardzo, że Neil nie mógł już dłużej powstrzymywać śmiechu. 
– Tak trzymaj, mamo – zachęcał ją. 
Spojrzałem na nią błagalnie. 
– Ten twój cholerny wzrok – wymamrotała i wiedziałem, że wygrałem. 
Dzięki ci, pieprzony Jezu. 
– Myślę, że na razie wystarczy. Pozwólmy temu chłopcu ubrać się w spokoju – powiedziała, a ja zastanawiałem się, czy powinienem się obrazić za tego chłopca, ale bardzo chciałem, by wreszcie wyszli bez konieczności używania siły. 
– Daj nam znać, jeśli będziesz potrzebował pomocy przy ubieraniu, kochanie – dodała, kiedy wychodzili. 
Gdzie ja, kurwa, idę, na bal maturalny? 
– Jestem dojrzałym mężczyzną, matko. 
Zmrużyła oczy. 
– Prawdziwy dojrzały mężczyzna nie sypia z dziwkami. 
Wszyscy zaśmiali się głośno, zamykając drzwi, ale nadal ich słyszałem. To kolejny powód, dla którego musiałem się ożenić. Nie można być prawdziwym irlandzkim mężczyzną, nie mając żony. Bez niej nieważne, co zrobię, nigdy nie zyskam szacunku, który mi się należy. 
Poślubię Melody Giovanni i zrobię z niej kobietę odpowiednią do rządzenia u mego boku. Gdy dodam władzę jej rodziny do swojej, będę miał w garści wszystko, zanim skończę trzydziestkę. Myśl o tym i o innych rzeczach, które przyniesie przyszłość, sprawiła, że mój kutas drgnął. Tylko niewielką część mnie obchodził jej wygląd. Jej nazwisko i lojalność w zupełności mi wystarczą. Na szczęście z tego, co mi mówili, wynika, że dobrze wie, czym zajmuje się jej rodzina. Nie miałbym czasu uczyć jej, czego może się spodziewać, ani tłumaczyć, dlaczego na moich ubraniach znajdzie czasem ślady krwi. 
Poprawiłem krawat, po czym sięgnąłem po broń i włożyłem kastet do kieszeni. Otwierając drzwi, zobaczyłem, że ojciec czeka na mnie – obserwuje i ocenia. Obejrzał mnie z góry do dołu, po czym skinął głową z aprobatą. 
Zasada nr 3: To, że żyjesz ze sprzedaży narkotyków, nie znaczy, że możesz się źle ubierać. 
– Masz tutaj aktualne dane finansowe i biznesowe Giovannich – rzekł, podając mi grubą teczkę, gdy szliśmy korytarzem. 
On i te jego cholerne teczki...
– Jak je zdobyliśmy? – zapytałem bez zastanowienia i po namyśle sam sobie odpowiedziałem: – Declan jest coraz lepszy. 
– Przebił się przez ich zabezpieczenia dziś rano… kiedy ty wbijałeś się w pannę Briar. – Zerknął na mnie z ukosa. 
– Skończyłem z tym – stwierdziłem w chwili, gdy dotarliśmy do czekających samochodów. 
Matka uśmiechnęła się i ucałowała nas obu w policzki. 
– Mam nadzieję, bo inaczej musiałbym zająć się tym osobiście. – Ucałował matkę. – Do widzenia kochanie, wrócimy rano. 
– Znam zasady. Opowiedz mi wszystko, jak już ją poznasz – powiedziała do mnie, kiedy Neal i Declan wsiedli do swojego samochodu. 
Nigdy nie używaliśmy tego samego pojazdu. Ojciec i ja jeździliśmy osobno, a Declan i Neal razem. 
– Przeczytałeś? – zapytał ojciec. 
Uśmiechnąłem się złośliwie. 
– Skurczybyk prawie potroił zyski w niespełna rok. 
– Udało mu się też wprowadzić swoje narkotyki na terytorium Valero – w Grecji, Rosji i na pieprzonych Filipinach. Sieć jego kontaktów ciągnie się przez większość wschodniej Europy, mały skurwiel – przekazał Declan przez radio. Widocznie byliśmy właśnie w trakcie telekonferencji. 
Próbowaliśmy wprowadzić nasz towar do tej części świata przez ostatnie cztery lata, ale Valero pilnował go bardziej niż ojciec jedynej córki na wakacjach. Tylko trzy rodziny były silniejsze od wszystkich pozostałych. Callahanowie, Giovanni i pieprzeni Valero. Valero to nic innego jak żmije – nie, robaki pełzające w ziemi, które żrą własne gówno. Większość z nich to Rosjanie, niektórzy Niemcy, a wszyscy to złodzieje rozkradający naszą własność i sprzedający jako swoją. 
– Ten facet ma pierdoloną podkowę i leprechauna w dupie – stwierdziłem. To jedyne wyjaśnienie tego, jak udało mu się dokonać czegoś takiego bez zostania naszpikowanym kulami przez Valero. 
– Nie wspominając o tym, że jest ich coraz więcej. Kiedy byłem w Meksyku, widziałem przynajmniej dwudziestu ludzi Giovanniego, strzegących podziemnych pól heroiny – dopowiedział Neil, trochę zbyt podekscytowany. – Pod pieprzoną ziemią, wierzycie w to? Nie umiem nawet sobie wyobrazić ilości technologii, jakiej użyli, by to zadziałało. Tam na sam dźwięk nazwiska Giovanni ludzie uciekają i błagają o życie. 
Táimid ag titim ar gcúl… A ja nie lubię być z tyłu. Nie będę siedział spokojnie, kiedy nas prześcigają. Rozumiesz mnie? – spytał ojciec. – Liam. 
– Rozumiem – westchnąłem ostatni pieprzony raz. 
– Nie spierdol tego. Dzięki temu małżeństwu możemy zmiażdżyć Valero i wszystkich innych – dodał ojciec. Znowu
– Dzięki Bogu, że ten biedny skurczybyk nie miał syna – powiedział Declan. 
– Nic nie jest jeszcze pewne – odparł ojciec. – Nawet po ich ślubie, który potrwa pewnie kilka dni, jeśli matka przeforsuje swoje plany, nie dadzą nam wszystkiego tak na tacy. Może zająć miesiące, nim upewnimy się, że to nasze nazwisko wzbudza lęk w sercach ludzi. 
– Liam, czy ty dasz radę to zrobić? Jesteś bardzo próżny. Co, jeśli ona nie spełni twoich niezwykle wygórowanych wymagań? – Ton Neila był poważny, a ja miałem ochotę nasikać mu na twarz. 
– Odpieprz się. – Nie zamierzałem tego zepsuć. Dotąd powinni już to wiedzieć. Córka Orlando Giovanniego była kluczem do wszystkich drzwi. – Jeśli nie spełni moich oczekiwań, będę pił tak długo, aż nie będę widział wyraźnie. Albo dopóki nie przekonam jej do wizyty u chirurga plastycznego Olivii. – To tylko w połowie był żart. Brzydcy ludzie nie muszą być brzydcy na zawsze. 
– Pierdol się – warknął. 
– Świetnie, dzięki, Liam, teraz będzie marudził przez resztę drogi – westchnął Declan. 
– Zobacz, jak się przejąłem. – Skinąłem na kierowcę, który zakończył naszą rozmowę. 
Potrzebowałem chwili, ale myślałem teraz jedynie o tej małej Giovanni, która za moment miała stać się częścią mojego życia. Wyjąłem pierścionek z kieszeni marynarki i przyjrzałem się ogromnemu brylantowi, który miał przesądzić o naszym losie. Ona była Włoszką, a więc katoliczką, tak jak my, a to znaczyło, że: 
Zasada nr 4: Żadnego cholernego rozwodu. 
– Czas rozpocząć grę – szepnąłem sam do siebie. Doprowadzę to do końca albo zginę, próbując. Ale, jeśli jest choć trochę podobna do kobiet, które miałem w przeszłości, będzie mi jadła z ręki, a ja nie mogę się tego doczekać. 




Buziaki MrsBookBook 😙

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © MrsBookBook , Blogger