Helena
Cztery
dni później…
Zaklejam ostatnie pudło
i rozglądam się po sypialni. Wygląda tak… pusto. Ściany oraz podłoga są gołe.
Na półkach nic nie zostało.
Mój pokój jest nagi.
Nie bardzo wiem, jak
się z tym czuję.
Jeśli kłucie w piersi
stanowi jakąś wskazówkę, powiedziałabym, że przykro mi z tego powodu.
Mieszkałam tutaj od zawsze – bawiłam się, chowałam przed światem, dorastałam
oraz poszukiwałam spokoju.
Było mi tu dobrze. Będę
za nim tęsknić.
Wszystko, co mi pozostało,
to osiem kartonów. Samochód od przeprowadzek przyjedzie po południu. To miłe,
iż cały koszt pokryje nowy pracodawca. Asher dzwonił wczoraj, by poinformować,
że dziewczyny zabrały się do sprzątania, więc na poniedziałek mieszkanie będzie
gotowe. Nat z kolei dała mi znać, iż większość rzeczy nadal się w nim znajduje,
zatem urządzenie się nie będzie mnie zbyt wiele kosztowało.
Zaproponowałam, że
zapłacę za meble, które tam zostawiła, ale stanowczo odmówiła, używając mnóstwa
przekleństw. Kłóciłam się z nią jednak, przez co rzucała jeszcze gorszym
mięsem. Nagle Ash odebrał jej telefon i oznajmił:
– Za nic nie
będziesz płacić, mała. Po prostu się wprowadzisz. Jeżeli chcesz mi podziękować,
to nakarm mnie.
Z Asherem naprawdę
trudno się sprzeczać, ponieważ jest zbyt pewny swego.
W pokoju została
ostatnia rzecz, przez którą czuję się rozdarta. Plakat Johnny’ego nadal wisi na
ścianie przy drzwiach.
Już
czas.
Ale nie jestem jeszcze
gotowa.
Już
czas. Miał udane życie. Pozwól mu odejść.
Mózg ma rację. Muszę
pozwolić mu odejść.
Podchodzę do drzwi,
patrząc w oczy Johnny’emu Deppowi. Skręca mi się żołądek.
– Wybacz. Byłeś
świetnym wymyślonym chłopakiem, lecz już dorosłam. Nie mam czasu na miłość.
Nawet platoniczną. – Ale on przygląda się uważnie. – Nie patrz w ten sposób.
Nic z tego. Torturuje
mnie wzrokiem.
Wzdycham ze zmęczenia,
pocierając czoło.
– Nie utrudniaj.
Proszę, Johnny. To koniec – mówię z bólem w sercu.
Zdejmuję plakat
niespiesznie, z należytą ostrożnością, po czym zwijam, a na koniec wiążę gumką.
Podchodzę do kosza na śmieci, unoszę pokrywkę, a następnie wkładam go do
środka. Gdy się odwracam, zauważam, że obserwuje mnie mama.
– Już czas –
szepczę.
Z uśmiechem kręci
głową, a ja pozwalam odejść swojej pierwszej miłości.
(w tym
miejscu znajduje się babeczka)
Helena
Dziesięć
minut później…
Ślizgam się w
skarpetkach po kuchennej podłodze. Hiperwentylując, otwieram szafkę pod zlewem
i grzebię w koszu, dopóki go nie odnajduję. Dostrzegam przy stole wyraźnie
zmartwionych rodziców.
– Myślałam, że potrafię
to zrobić. – Przyciskam Johnny’ego do piersi. – Lecz jednak postanowiłam, że
pojedzie ze mną.
Kiedy wracam do pokoju
z plakatem w dłoni, oddycham z ulgą.
Wybacz,
Johnny. Nie kłóćmy się więcej.
Buziaki MrsBookBook 😙
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz