Rozdział 3
Wyspa Jersey, czerwiec 1924 roku
Poznał ją pierwszego tygodnia, a może
nawet dnia, po przyjeździe na wyspę. Christopher zostawił ojca w domu z wujkiem
Ulim, który przyjechał z nimi z Niemiec, by pomóc przy przeprowadzce. Alexandra
spała na piętrze. Pchnął drzwi i pobiegł półkilometrową ścieżką aż do plaży.
Podniósł szary kamień, po czym cisnął nim w wodę, jak najdalej potrafił. Potem
podniósł kolejny i pobiegł w stronę odpoczywających na brzegu mew. Gdy zerwały
się do lotu, rzucił za nimi kamieniem i patrzył, jak wznoszą się ku niebu.
Usiadł na opuszczonej przez ptaki skale i przerzucał drobne kamyki z dłoni do
dłoni, wsłuchując się ich stukot. Tego dnia słońce znowu mocno paliło, grube
flanelowe szorty przyklejały mu się do nóg. Pozbył się butów oraz skarpet i
wszedł do płytkiej wody, zaledwie kilka metrów od brzegu. Ojciec zabronił mu
pływać samemu, a Christopher posłuchał go, choć miał ogromną ochotę wskoczyć do
morza. Przyglądał się swoim palcom u stóp, czując chłodną wodę. Ląd po drugiej
stronie to znajdująca się niecałe trzydzieści kilometrów dalej Francja. Ojciec
tak powiedział.
Z
początku Christopher nie był pewien co to za odgłos – wydawało się, że dobiega
zza ogrodzenia ciągnącej się wzdłuż plaży drogi. Włożył na mokre stopy skarpety
i buty. Pobiegł przez plażę w stronę, z której dochodził zawodzący dźwięk. Gdy
się zbliżył, był pewien, że to mały kociak, i od razu zaczął się zastanawiać,
czy ojciec pozwoli mu go zatrzymać. Szara droga biegnąca wzdłuż brzegu była
nierówna i zaniedbana. Równolegle do niej ciągnął się niski żywopłot.
Christopher rozejrzał się w lewo, a potem w prawo, upewniając się, że nie
jedzie żaden samochód. Odczekał kilka sekund, by mieć jeszcze większą pewność,
po czym przemknął na drugą stronę. Szedł w kierunku zawodzenia, które
dochodziło zza żywopłotu. Zawołał po niemiecku, ale od razu skarcił się w
duchu. Ojciec kazał mu mówić po angielsku, w języku matki, która tu dorastała.
Wydał z siebie szept, którego sam niemal nie dosłyszał. Zawodzenie ustało.
Zawołał ponownie i usłyszał szelest w zaroślach, tuż przed nim. Krzak był zbyt
wysoki, by mógł zobaczyć, co jest za nim. Przegramolił się przez niego i spadł
na trawę.
To
wcale nie był kotek. To była dziewczynka. Płakała, a jej wtulona między ramiona
głowa co chwilę podskakiwała do góry i opadała. Na jej policzku znajdował się
duży siniak.
Christopher
przez kilka sekund stał w milczeniu, niepewny swojego angielskiego, ale w końcu
się odezwał:
– Dlaczego
płaczesz? – Dziewczynka wcisnęła głowę pomiędzy kolana. Przemyślał kolejne
słowa, słysząc w głowie głos matki. – Mam na imię Christopher. Mam
sześć lat. Ile ty masz lat?
– Też
sześć – powiedziała cicho. – Nazywam się Rebecca.
– Dlaczego
siedzisz tu sama?
– Uciekniesz
ze mną?
– Nie
jestem pewien. Może…
Najwyraźniej
dziewczynce tyle wystarczyło, bo poderwała się na nogi i złapała go za rękę.
Mniej więcej sto metrów dalej stał niewielki dom. Zrobiła kilka kroków w jego
stronę, po czym się zatrzymała.
– Dokąd
się udamy? – zapytała. Christopher odwzajemnił jej spojrzenie,
próbując wymyślić jakieś miejsce. Znał tylko własny dom i plażę. Poprowadził
Rebeccę przez dziurę w żywopłocie, a potem na drugą stronę drogi, upewniając
się, że w pobliżu nikogo nie ma. Rzucili się biegiem ku morzu. Dziewczynka
zapytała go, dokąd biegną. Nie odpowiedział, po prostu biegł, trzymając ją
mocno za rękę. Gdy dotarli na brzeg, odwrócił się do niej.
– Co
ci się stało w buzię? – zapytał. Milczała. Podniosła kamyk i cisnęła
nim w wodę. Christopher zaczął rozglądać się za kamieniami do puszczania kaczek,
tak jak nauczył go wujek Uli. Znalazł kilka płaskich okazów, przesunął po nich
palcami i wyobraził sobie, jak skaczą po powierzchni morza.
– Puszczałaś
kiedyś kaczki?
– Nie.
Chyba nie.
– Patrz – powiedział
i włożył kamień w jej dłoń. – Spróbuj rzucić tak, żeby podskakiwał.
Rebecca
wzięła zamach. Kamień wylądował niecały metr dalej, ledwie doleciał do białej
piany rozbijającej się o brzeg. Christopher umieścił w jej dłoni kolejny, lecz
rzuciła nim z podobnym skutkiem. Niezrażony wręczył jej następny kamyk, i
jeszcze jeden, a potem poszedł szukać nowych, dopóki nie rzuciła około
trzydziestu w wodę u ich stóp.
– Zabawne,
prawda? – zapytała.
Bawili
się na plaży około godziny, nim usłyszał głos ojca. Christopher powiedział jej,
żeby się schowała, że wróci po nią za kilka minut. Rebecca przykucnęła za dużym
głazem i posłusznie tam została. Głos ojca był coraz bliższy. Po chwili
Christopher dostrzegł jego sylwetkę. Ojciec zawołał go na kolację i natychmiast
ruszył z powrotem w stronę domu. Kiedyś może pobiegałby z nim po plaży, wziął
go na barana i ze śmiechem zaniósł do domu, ale po śmierci matki Christophera
już tak nie robił. Rebecca zerknęła na niego ze swojej kryjówki. Christopher
poszedł za ojcem, który z każdym krokiem wyprzedzał syna. Gdy dostatecznie się
oddalił, chłopiec popędził do Rebekki.
– Chodź
ze mną. – Wyciągnął do niej rękę. – Nie martw się, nic ci
nie grozi.
Kiedy
wrócił do domu, kolacja czekała na stole. Wujek Uli wziął go na ręce i usadził
na krześle pomiędzy sobą a Alexandrą. Ojciec nie podniósł na niego wzroku.
Wpatrywał się w znajdujący się przed nim talerz. Podczas kolacji mówili po
niemiecku, choć ojciec cały czas powtarzał, że chce, żeby rozmawiali po
angielsku.
– Jak
ci minął dzień na plaży? – zapytał wujek Uli.
– W
porządku.
– My
spędziliśmy bardzo produktywny czas na malowaniu domu, prawda, Stefan?
– Owszem – odparł
ojciec Christophera.
Wujek Uli uszczypnął
Alexandrę w policzek. Przez kilka chwil jedli w milczeniu, gdy nagle z góry
dobiegł ich głośny trzask.
– Co
to? – rzucił ojciec. – Christopher, wiesz, co to może być?
– Nie. – Wzruszył
ramionami i wbił oczy w talerz. Przez sufit przebiło się kolejne uderzenie, a
po nim delikatny odgłos kroków.
– Christopher,
chcesz nam coś powiedzieć? – zapytał wujek Uli. – Przyniosłeś
do domu kota? Twój ojciec chyba wyraził się jasno ostatnim razem.
– Nie,
nie. Nic tam nie ma. To na pewno wiatr.
– Zobaczymy – stwierdził
ojciec, odsuwając krzesło. – Chodź. I po tych wszystkich kłopotach,
jakich mi ostatnio przysporzyłeś, módl się, żeby to naprawdę był wiatr.
– Nie,
ojcze, nie. Tam nic nie ma. Możemy dokończyć kolację?
Ojciec
złapał Christophera za ramię i szarpnięciem zmusił, by wstał z krzesła. Uli coś
powiedział, ale brat go zignorował. Alexandra poszła za nimi przez kuchnię, a
następnie wszyscy ruszyli na świeżo wygładzone papierem ściernym schody.
Roześmiała się, gdy na górze rozległ się kolejny trzask. Christopher próbował
się wyrwać, ale ojciec trzymał go mocno. Zaciągnął go na piętro, do drzwi jego
pokoju, które otworzył z głośnym hukiem.
Dziewczynka
siedziała na środku pokoju. Na szyi miała perły matki Christophera, a duży
kapelusz zakrywał jej głowę. Christopher zrobił zbolałą minę. Kazał jej
siedzieć w szafie, aż nie przyjdzie na górę. Ale ona wyszła i przewróciła stojącą
obok łóżka karafkę wody. Wujek Uli parsknął za ich plecami, ale ojcu nie było
do śmiechu.
– Christopher,
kto to jest? – zapytał po angielsku.
– Moja
przyjaciółka, Rebecca.
– A
gdzie mieszka ta Rebecca?
– Nie
wiem.
Ojciec
puścił ramię Christophera i pochylił się nad dziewczynką siedzącą na podłodze w
perłach i kapeluszu jego zmarłej żony.
– Zraniłaś
się? – zapytał, wyciągając dłoń w kierunku fioletowego siniaka na jej
twarzy. Nie odpowiedziała. – Rebecco, gdzie
mieszkasz? – Zdjęła kapelusz, a następnie pokazała na okno.
Ojciec
Christophera wziął kapelusz i pomógł rozplątać perły.
– Tam?
Daleko stąd? – zapytał. Dziewczynka powoli pokręciła głową i
wstała. – Czy twoi rodzice wiedzą, gdzie jesteś? – Ponownie
zaprzeczyła ruchem głowy. – Cóż, nie boisz się, że będą się o ciebie
martwić?
– Nie.
– Na
pewno będą – zapewnił ojciec Christophera, przeczesując dłonią włosy.
Rebecca podeszła do okna. Christopher wiedział, że mu się nie upiecze, nieważne,
jak urocza była jego nowa przyjaciółka.
– Jesteś
głodna? – zapytał ojciec po kilku sekundach. – Chciałabyś
coś zjeść?
Rebecca
przytaknęła ze smutną miną.
Dlaczego nie została w szafie? Teraz
przeprosiny nic już nie dadzą. I tyle z jej planów ucieczki z domu.
Wujek
Uli poprowadził wszystkich na dół. Ojciec próbował się dowiedzieć, gdzie
dokładnie i z kim mieszka dziewczynka, ale nic nie osiągnął. Przystawił jej
krzesło i wszyscy zasiedli do posiłku.
Pierwszy
przemówił wujek, uśmiechając się.
– Christopherze,
gdzie poznałeś swoją nową przyjaciółkę? I czemu zawdzięczamy jej odwiedziny?
Chłopiec
szturchał widelcem ziemniaki na talerzu. Przecież nie mógł przyznać, że Rebecca
uciekła z domu, a on próbował jej pomóc.
– Spotkałem
ją na plaży. Płakała, więc pomyślałem, że potrzebuje pomocy.
–
Przyprowadzenie jej do naszego domu to żadna pomoc – skarcił go
ojciec. Wujek Uli ponownie się zaśmiał.
– Uli,
proszę. Rozmawiam z synem. – Stefan spiorunował młodszego brata
wzrokiem, ponieważ ten nie potrafił opanować śmiechu. Po chwili zakrył usta
dłońmi. Ojciec pokręcił głową i ponownie skupił uwagę na synu, który wyglądał,
jakby zaraz miał schować się pod stołem. – Gdzie mieszka ta
dziewczynka? Co się jej stało?
– Nie
wiem. Usłyszałem jej płacz, siedziała w polu przy plaży. Pomyślałem, że mogłaby
u nas na trochę zostać. – Miał nadzieję, że Rebecca nie zna
niemieckiego i nie rozumie, co powiedział.
– Ach,
tak? Zamierzałeś ukrywać ją w swoim pokoju, prawda? I jak długo chciałeś ją tam
trzymać?
Christopher
osunął się na krześle tak nisko, że talerz znalazł się na wysokości jego oczu.
– Nie
wiem, nie pomyślałem o tym.
– A
to ci niespodzianka – skwitował cierpko ojciec. – Nieczęsto
zdarza ci się pomyśleć, prawda?
Rebecca
przestała jeść.
Choć
słońce nadal wisiało wysoko na letnim niebie, wybiła dziewiętnasta i był to
czas, aby Alexandra położyła się spać. Była młodsza od Christophera, nie
skończyła jeszcze czterech lat, więc musiała kłaść się wcześniej niż on. Uli
wziął ją na ręce i przysunął do ojca, aby ucałowała go na dobranoc. Ojciec
pocałował ją w policzek. Alexandra pomachała do Rebekki, która się uśmiechnęła.
Uli zabrał ją na piętro, nadal się śmiejąc.
– Rebecco – zaczął
ojciec spokojnym, cichym głosem – musisz nam powiedzieć, gdzie
mieszkasz. Wiem, że gdyby Christophera albo Alexandry o tej porze nie było w
domu, to bardzo bym się martwił. Chyba nie chcesz, żeby ktoś musiał się o
ciebie martwić, prawda?
Rebecca
pokręciła głową. Ojciec Christophera otworzył usta, żeby coś dodać, lecz
dziewczynka odpowiedziała:
– Mieszkam
dwa domy dalej. Wylałam herbatę i mama mnie uderzyła. I wtedy uciekłam.
Ojciec
wstał od stołu.
– Rebecco,
myślę, że muszę natychmiast zobaczyć się z twoimi rodzicami. Czas zaprowadzić
cię do domu. – Próbowała mu się wymknąć, ale złapał ją, wziął na ręce i
ruszył ku drzwiom. – Uli, zabieram ją do domu! – zawołał
przez ramię. Christopher pobiegł za ojcem.
– Myślę,
że nie powinieneś poznawać rodziców Rebekki – stwierdził ojciec, gdy
go zauważył. – Na pewno odchodzą od zmysłów z
niepokoju. – Gdy dotarli do drogi, postawił dziewczynkę na ziemi.
– A
teraz obiecaj mi, że będziesz grzeczna i będziesz trzymać mnie za
rękę. – Rebecca spojrzała na Christophera błagalnie, ale wykonała
polecenie. Ruszyli drogą, Christopher wlókł się kilka metrów za nimi.
– Wspaniały
sposób zapoznania się z nowymi sąsiadami – wymamrotał pod nosem
ojciec.
Przez
chwilę szli w milczeniu. Po kilku sekundach Rebecca powiedziała:
– To
mój. – Wskazała mały dom przy drodze. Budynek był zaniedbany, nosił
liczne pamiątki działania żywiołów i przypominał ich własny, zanim go odmalowali.
Rebecca zwalniała z każdym krokiem. Gdy dotarli do podjazdu, ojciec
Christophera niemal musiał ją za sobą ciągnąć. Christopher ich dogonił i gdy
zbliżyli się do domu, złapał ją za drugą rękę. Po jej zaczerwienionych
policzkach spływały łzy. Ojciec podszedł do drzwi, z których łuszczyły się
grube płaty lakieru. Okno obok drzwi było szare, brudne, z pajęczynami od
wewnątrz.
Nie możemy po prostu
wracać do nas? – pomyślał Christopher.
Ze środka nie
dochodziły żadne dźwięki. Ojciec Christophera spojrzał na Rebeccę i zapukał.
– Twoi
rodzice najwidoczniej śpią – stwierdził, bardziej do siebie niż do
niej. – Masz jakieś rodzeństwo?
– Nie
mam.
Zapukał
mocniej i drzwi same się uchyliły.
– Halo?
Jest tu kto? – Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc wszedł do środka.
Dom
był zatęchły i stary. Kiedy znaleźli się na korytarzu, po lewej stronie
zauważyli kuchnię. Dywan był wytarty i zniszczony, Christopher czuł, że w jego
podeszwy wbijają się gwoździe, ale milczał. Wszyscy milczeli. Smuga
dochodzącego z okna światła zaprowadziła ich do końca korytarza i dalej do
salonu, w którym wisiały obrazy przedstawiające miejscowe krajobrazy. Na
podłodze leżała rozbita butelka. Po domownikach nie było ani śladu. Nagle
usłyszeli chrapliwy, ostry głos.
– Gdzieś
się, do cholery, podziewała? – Wszyscy troje odwrócili się jak na
komendę, a Rebecca schowała się za nogą ojca Christophera. W drzwiach stał
mężczyzna w wyblakłym garniturze. Wyglądał na starszego od ojca, ale
Christopher nie potrafił ocenić o ile –pozbawione siwizny, ciemne włosy
sugerowały młodszy wiek niż poorana zmarszczkami twarz. Jego brązowe oczy
przeskakiwały z ojca na dzieci i z powrotem.
– Coście
za jedni? Co robicie w moim domu? Skąd macie moją córkę?
Ojciec
Christophera postąpił krok do przodu i wyciągnął dłoń na powitanie. Mężczyzna
uścisnął ją, ale nic nie powiedział.
– Nazywam
się Stefan Seeler – przedstawił się ojciec. Mówił spokojnie i
wyraźnie. – Kilka godzin temu mój syn znalazł Rebeccę na plaży.
Wygląda na to, że coś ją przygnębiło. – Na dźwięk ciężkiego,
niemieckiego akcentu ojca twarz mężczyzny gwałtownie zmieniła wyraz. Wybałuszył
oczy.
– Jesteś
Niemcem – powiedział z francuskim akcentem, na co ojciec Christophera
skinął głową. – Bez przerwy wpada w tarapaty, jest
niezdarna… – kontynuował. – Wie pan, jakie są te dzisiejsze
dzieciaki. – Mężczyzna kołysał się na piętach. Christopher obserwował
ojca, który słuchał go z zaciśniętymi zębami.
– Christopher,
czy mógłbyś na chwilę zabrać Rebeccę na zewnątrz, proszę.
– To
nie będzie konieczne. Dziękuję za przyprowadzenie córki, ale musicie już iść,
wkrótce wróci żona.
Stefan
spojrzał na dziewczynkę, która z całej siły trzymała się jego nogawki, a
następnie na syna.
– Chodź,
synku, idziemy – nakazał, po czym nachylił się w stronę
Rebekki. – Teraz musimy iść, ale wiesz, że zawsze możesz do nas…
– Do
widzenia, panie Seeler. – Ojciec Rebekki podszedł, złapał ją za ramię
i wyprowadził do pokoju obok.
Buziaki MrsBookBook 😙
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz