1.
Siedzieli naprzeciwko Darii i starali się nie
patrzeć w dwa miejsca – na jej wyjątkowo duży dekolt bluzki i szparę w
spódniczce między udami, która odsłaniała fragment czerwonych majtek. Daria
siedziała w lekkim rozkroku, opierając ręce na kolanach i prezentując piersi,
które z pewnością nie zmieściłyby się w żadnej męskiej dłoni.
– Od momentu, kiedy przeszedł do „SuperNewsu”,
ubiera się jak ciota, mówię wam! – Opowiadała o Karolu, który przez dwa lata
pracował w ich redakcji, a potem przeniósł się do rywalizującego z nimi brukowego
dziennika. – Wczoraj widziałam, jak jarał fajkę pod ich biurem. Miał na sobie
żółtą marynarkę, jakiś dziwny płaszcz w zygzaki i kolorowy szalik. Dajcie
spokój… Poza tym nagle zaczął nosić okulary.
– A co ty robiłaś pod ich redakcją? – spytał
Michał, wbijając wzrok w jej oczy. Nie miał odwagi zerknąć na obfity biust,
choć bardzo tego chciał. Daria z pewnością od razu by to dostrzegła.
– Dojeżdżam tu dziesiątką, to mijam ją po
drodze.
– I akurat zdążyłaś się tak dokładnie przyjrzeć?
– dodał Eryk Prus, uśmiechając się szeroko.
– Stałam na światłach.
– Dobra, już się nie tłumacz.
– Kurwa, wam to coś powiedzieć…
Podjechała na obrotowym fotelu do swojego
biurka i schowała się za monitorem komputera. Eryk zrobił to samo. Michał nie musiał
– pracując przy oknie, był do nich odwrócony bokiem. Musiał jedynie skierować
głowę w ich stronę, gdy Daria rzuciła, że ma do opowiedzenia coś śmiesznego. Eryk
widział, że od momentu, kiedy pojawiła się dziś w redakcji, Michał dość często
spoglądał w jej kierunku, wyraźnie nie mogąc oderwać od niej wzroku.
– By
the way, to miał być ten śmieszny news? – Eryk wychylił się zza monitora,
odkładając cienkopis. Rysował podczas wykładu Darii, który rozpoczął się od wkurwu,
jakiego przysporzył jej nowy chłopak, a potem przeszedł w dyskusję o stylu
ubierania się Karola.
– Debile w gruncie rzeczy są przecież
śmieszni – odparła po chwili zastanowienia.
– Nie tylko oni… – mruknął Michał.
– Co? – Nie zrozumiała albo nie chciała
zrozumieć tego wtrącenia.
Eryk zaśmiał się.
– Nie, nic – powiedział głośniej Michał. –
Masz rację, to śmieszne. Robi z siebie pajaca, bo mu za to płacą.
– Myślisz? – Daria znów odjechała od biurka. –
Ciekawe, czy za tego typu odpały więcej im dają.
– A co, ty też chcesz się u nich zatrudnić?
– Po prostu się zastanawiam. Jak dla mnie za
duże gówno robią.
– I o to właśnie tam chodzi, to się sprzedaje.
Wystarczy spojrzeć na którykolwiek numer tej szmaty. Dupa kutasem cycki
pogania.
– A to dobre! – Zaśmiała się, a jej piersi
zafalowały.
– Poza tym – kontynuował Michał – z pewnością
w tego typu miejscach, za dobrą pensję albo dodatki, trzeba regularnie ciągnąć
pałę którejś z tych redaktorskich ciot. Widzieliście w ogóle, jakie te
wszystkie grube, obleśne świnie mają pedalskie ruchy? Wiecie – jak
kryptopedały, które zdradzają się trzymaniem rączki przy boku i wycieraniem
chusteczką czoła tak, żeby, nie daj Boże, nie rozmazać sobie makijażu.
– Ha, ha, myślisz, że oni wszyscy naprawdę
tacy są?
– Co drugi tam wygląda na takiego, co pod
stołem ciągnie pałę swojemu szefowi, byleby tylko dostać kasę bez jebania się z
nadgodzinami.
– Ja to już bym wolała się właśnie z nimi
jebać.
Daria patrzyła teraz tylko na Michała, więc
Eryk mógł jej się dokładnie przyjrzeć. Nie chciał już włączać się do rozmowy,
która zupełnie go nie absorbowała. Dziewczyna miała na sobie króciutką czarną
spódniczkę i białą koszulę – zupełnie jakby szła na maturę. Guziki napinały się
niebezpiecznie pod naporem piersi skrępowanych czarnym stanikiem.
Wystarczyłoby, żeby Daria wzięła głębszy oddech, aby zerwały się, ukazując dwie
pełne półkule. Nogi zakrywały czarne rajstopy, na stopach miała buty na dość
wysokich obcasach, dzięki czemu i tak już dobrze wymodelowane pośladki napinały
się jeszcze bardziej i kusiły mocniej. Eryk nie mógł oderwać od nich wzroku,
gdy chwilę później Daria szła do ubikacji.
– Trochę wyjechałeś za linię.
Nad Erykiem stanął nagle naczelny – Filip
Żurawiecki. Dziennikarz oderwał wzrok od tyłka kobiety i spojrzał na swój
rysunek stworzony pomiędzy dwiema kolumnami tekstu, który właśnie sprawdzał.
Bez specjalnego dbania o proporcję narysował posąg kobiety z uciętymi w
łokciach rękami i kręconymi włosami, których czerń przebijała się na drugą
stronę. To właśnie od nich odchodziła pojedyncza kreska, zrobiona niechcący,
gdy Eryk odchylił się, aby mieć lepszy widok.
– Dopisz jakiś trafny komentarz, to może to
wydrukujemy. – Naczelny zaśmiał się, zawieszając wzrok na męskich genitaliach
między kobiecym udami. Potem spojrzał na obfity biust z dużymi, ciemnymi
sutkami. – W sumie podobne, gratuluję spostrzegawczości. – Puścił do niego oko
i rzucił na biurko spięty żabką do papieru plik dokumentów, które Eryk miał
jeszcze dziś przejrzeć.
Popatrzył na rysunek, który stworzył podczas
opowieści Darii, i dodał podpis na postumencie pod kobietą: „Feministki –
przetrwamy, bo same się ruchamy”.
Popatrzył chwilę na swoje dzieło, a potem
zrobił mu zdjęcie i wrzucił na Instagrama z podpisem: „Już niedługo tak to
będzie wyglądało… #feministka #rysunek #blackline #work”. Wystarczyło kilka
minut, żeby pojawiły się pierwsze komentarze krytyki i blisko sto polubień.
Nieważne, co mówią, ważne, żeby mówili, pomyślał, wracając do pracy. Po chwili jednak znów sięgnął
po telefon i sprawdził stan polubień oraz komentarzy. Nie było jednak niczego
niespodziewanego.
Eryk
wiedział, że to już jest uzależnienie – gdy wrzucał cokolwiek na któryś ze
swoich profili, to potem co chwilę zerkał na reakcje odbiorców. Najgorzej, gdy
robił to w pracy. Raz, podczas takiego zachowania, obserwował go Filip i potem udzielił
mu reprymendy, że w biurze ma ogarniać to, co związane z pracą, a nie jego
medialną sylwetką.
Dlatego też często spoglądał w stronę
przeszklonego pokoju Filipa, a gdy ten akurat patrzył – teatralnie pokazywał,
jak ciężko pracuje.
Tym razem naczelny nie patrzył w jego stronę.
Po chwili na swoje stanowisko wróciła Daria,
żeby zaraz potem znów wychylić się zza ekranu komputera i spojrzeć tym razem na
Eryka.
– Idziesz może na fajkę? – spytała.
– Dziwnie wymawiasz słowo „seks”. – Zaśmiał
się. Daria obdarzyła go jedynie zażenowanym spojrzeniem. – Nie no, jasne, że
idę!
– Ok, tylko się tak nie ekscytuj.
– Oczywiście, bo jeszcze pani nauczycielka usłyszy
i do rodziców zadzwoni.
– Ewentualnie obetną ci pensję za
niewyrabianie normy.
– Stachanowiec się znalazł.
– Co?
Znowu się zaśmiał. Lata praktyki w stosunkach
międzyludzkich nauczyły go, że śmiech, dla każdej ze stron, jest najlepszą
odpowiedzią na wszystko, a szczególnie na ignorancję oraz niezrozumienie.
Wstał i poszedł za Darią. Wychodząc na
papierosa, czuł się jak licealista. Najpierw bowiem trzeba było pójść po
płaszcz do szatni, a dopiero potem można było wyjść na zewnątrz. I tu pojawiało
się główne porównanie, bo wyjść należało ukradkiem, żeby naczelny nie widział.
Sam też palił, ale tylko w dozwolonych przerwach, tymczasem Eryk z Darią
wychodzili czasem nawet co pół godziny, gdy mieli dużo pracy. Filip z tego
powodu już nieraz z nimi poważnie rozmawiał, ale nic nie mógł poradzić na ich
wytłumaczenia, że przecież uzależnienie jest chorobą, a choroba nie wybiera. Albo
wybiera, ale oni leczyć jej nie potrafią.
Filip wkurwiał się, ale sam też palił jak smok
i może dlatego był dla nich stosunkowo łagodny. Choć z drugiej strony jemu
przecież było wolno, bo to on zarządzał całym tym chlewem.
Idąc w stronę wieszaka, Eryk znów sprawdził
Instagrama. Jego zdjęcie miało już prawie dwieście polubień, ale jednocześnie
ubyło kilku obserwujących jego profil. Coś za coś. Poza tym nie robiło mu to
żadnej różnicy. Na Instagramie miał ponad dwanaście tysięcy obserwujących, a na
Facebooku ponad trzydzieści tysięcy. Miał więc publiczność, do której przychodziło
więcej nowych osób, niż z niej odchodziło. Poza tym tamci już go poznali,
zapamiętali, więc nowi czytelnicy jego postów byli bardziej pożądani.
Zebrał ich wszystkich głownie dzięki temu, że
pisał dość kontrowersyjne (czasem nawet głupie) posty, ironiczne komentarze do
wypowiedzi znanych osób i przede wszystkim – dzięki pracy w tygodniku, w którym
teksty Eryka najczęściej pojawiały się na pierwszych stronach. Kiedyś miał
jeszcze bloga, gdzie publikował teksty, ale one do druku nigdy pójść nie mogły,
więc ostatecznie stwierdził, że nie ma co tracić na nie czasu. Aktualnie tylko oficjalne
publikacje miały rację bytu – nawet jeśli przemijały już następnego dnia od
premiery. Pasja pasją, ale trzeba za coś żyć.
Eryk szedł za Darią, jednak już na nią nie patrzył.
Spoglądał teraz do drugiego pomieszczenia, gdzie pracowała Manuela – dobrze
prosperująca młoda dziennikarka, której jakiś czas temu pomógł dostać się do
ich redakcji. Na razie dobrze jej szło, ale pracowała dopiero miesiąc. Nie
miała czasu się wykazać, a Eryk obawiał się, że w obliczu pierwszego większego
wyzwania od razu da ciała. Choć naczelny dzieckiem nie był i raczej by go nie
zbił za to, że dziewczyna, którą polecił – choć polecenie to było dość nachalne
– zupełnie się nie sprawdziła. Aczkolwiek mógłby przez to w przyszłości zwracać
mniejszą uwagę na wszelkie Eryka komentarze i sugestie dotyczące redakcji. A
niekiedy to właśnie one i idące z nimi w parze górnolotne obietnice odgrywały
istotną rolę w poznawaniu nowych studentek dziennikarstwa.
Manuela siedziała gdzieś daleko; Eryk
dostrzegł jej sylwetkę, ale ona nie patrzyła akurat w jego stronę. Zajęta była
wklepywaniem jakiegoś wyraźnie męczącego tekstu. Eryk nawet nie wiedział, w
jakim konkretnie dziale Manuela teraz pracowała. Podczas stażu trafiało się
bowiem na stanowiska rozmaite, dryfowało pomiędzy biurkami, nie zagrzewało
nigdzie miejsca na zbyt długo, a dodatkowo Eryk nie utrzymywał z dziewczyną
ciągłego kontaktu. Co więcej – ostatnio w ogóle go nie było.
Tak samo jak z Anitą, która siedziała gdzieś na
końcu sali albo może nawet została przeniesiona na inne piętro. Dawno już jej
nie widział, choć też nie tęsknił. Jedynie od czasu do czasu wspominał
przyjemniejsze chwile, ale wtedy nie sama kobieta, tylko jej ciało było
najważniejsze.
Wyszli na balkon, na którym stał również
naczelny. Zdziwili się, że go zastali, bo przecież jeszcze przed chwilą był na
sali.
– Dzisiaj coś rzadko wychodzicie –
skomentował ich obecność, patrząc na zegarek. – Kiedy ostatni raz paliliście?
Piętnaście minut temu? – Zaśmiał się, ale jakby sztucznie, nerwowo.
Zawahali się, wchodząc głębiej na szeroki
balkon. Daria zamarła, wyjmując paczkę cienkich papierosów.
– Nie no, żartuję.
Naczelny zgniótł niedopałek w metalowej
popielnicy stojącej przy barierce, po czym wyjął kolejnego papierosa. Eryk
dostrzegł czerwone kółko Lucky Strike. Sam palił złote marlboro. Wyjął
przedostatniego papierosa z paczki i zapalił tanią zapalniczką. Daria miała
żarową, a Filip na benzynę. Trochę mu jej zazdrościł.
– Jakiś problem? – spytał dobrodusznie,
podchodząc do naczelnego.
– Czemu?
– Palisz drugiego czy trzeciego?
– A to jakaś różnica?
– Po prostu staram się wydedukować poziom
wkurwienia.
– No tak, dziennikarz śledczy. – Uśmiechnął
się krzywo. – Po prostu te skurwiele z „SuperNewsu” znów odwalają jakiś szajs.
Palili wszyscy razem, jak uczniowie, którzy
na długiej przerwie wymknęli się za stojącą obok szkoły kamienicę, gdzie
zastali nagle neutralnego wobec ich wybryków nauczyciela.
– To znaczy? – Do rozmowy włączyła się Daria,
zapinając kurtkę. Dziesiąty marca, a wiało jak w styczniu. Na szczęście nie
było śniegu, ale jakby zanosiło się na deszcz.
– Puścili dzisiaj dwa materiały, które
wyglądają identycznie jak te z naszego najbliższego numeru. Kamil mi przyniósł
dzisiejsze wydanie tego ich gówna. Podobne tematy, spostrzeżenia, nawet tytuły
mają podobne. Jest czwartek, brakuje mi człowieka do napisania chociaż jednego
nowego tekstu. Resztą zajmie się Kamil.
– A niby co zrobi?
– Puścimy jego dłuższy tekst, który miał
pójść za tydzień.
– No ale chyba tych podobnych nie wytniesz
zupełnie? To by wyglądało, jakbyśmy dali za wygraną, a przecież… Nie można tak
po prostu wyciąć czegoś, nad czym człowiek się choć trochę napracował. – Daria
powiedziała to tak beznamiętnie, że jej troska o teksty innych dziennikarzy
wypadła raczej żałośnie. Potem do Eryka dotarło, że to mogło chodzić także o
jego artykuł. Sekundę później stwierdził, że w takim przypadku naczelny raczej
wcześniej by go o tym poinformował. Na wszelki wypadek spytał, a Żurawiecki nie
potwierdził jego wątpliwości.
Odetchnął w duchu. Poza tym, pomyślał, kto
śmiałby podrabiać moje teksty? Nikomu by się to nie udało.
Uśmiechnął się na tę myśl i zaciągnął dymem.
Uwielbiał wewnętrzne monologi. Czasem co
prawda prowadziły one na manowce, ale często też do racjonalnych wniosków.
Jednym z nich było chociażby niezaprzątanie sobie głowy rzeczami, które nie
dotykały go bezpośrednio. Nie potrafił, ale też nie chciał silić się na współczucie,
którego jemu nikt by nie okazał. Dlatego ani sam nie ciągnął tematu, ani go nie
rozpamiętywał.
– Nie wyrzucimy ich, ale trzeba je
maksymalnie przeredagować. To już drugi raz w tym miesiącu. Jak poprzednio
puściliśmy tekst bez większych zmian, to mieli potem temat na pseudoartykuł o
plagiatach z nazbyt wyraźnymi przykładami.
– Wiesz chociaż, kto może robić przeciek? –
spytała Daria.
– Czy gdybym wiedział, to stałbym tu teraz?
Daria jedynie wzruszyła ramionami. Naczelny
dopalił w milczeniu i wrócił do środka – oni byli dopiero w połowie papierosów.
Żurawiecki ciągnął jak odkurzacz.
Filip cofnął się jednak jeszcze na chwilę i
krzyknął do Eryka:
– A tak w ogóle, to wpadnij do mnie o
czternastej! Mam do ciebie sprawę!
– Jasne!
I poszedł, a Eryk z Darią powoli dokończyli
papierosy i z wielką chęcią zapalenia kolejnych wrócili do swoich obowiązków.
***
Manuela, która niespodziewanie pojawiła się
na sali, podeszła do Eryka w momencie, kiedy ten akurat wybierał się do Filipa.
– Sorry, ale teraz nie mogę gadać. Kiedy
indziej.
– Serio…? – Dziewczyna miała napięte mięśnie
twarzy. Zaciskała zęby, jakby stresowała się przed powiedzeniem czegoś ważnego.
Gdy w końcu zebrała się na odwagę, Eryk ją spławiał. Wiedział co prawda, o czym
chciała z nim porozmawiać. On też musiał omówić pewną sprawę, ale nie miał
pewności, jak poprowadzić ten temat. Tym bardziej, że teraz rzeczywiście nie
miał dla niej czasu.
Manuela była dwudziestokilkuletnią szatynką o
zielonych oczach i jasnej karnacji. Przeciętna z wyglądu humanistka, ale z
dużymi piersiami i potencjałem prawie im dorównującym. Eryk nie do końca
wiedział, co tak naprawdę go pchnęło ku niej, gdy spotkał ją na warsztatach
dziennikarskich na uczelni, której był absolwentem.
– Nic ci na to nie poradzę. Pa!
Dziewczyna prychnęła niezadowolona.
Minął ją i poszedł do naczelnego, który miał
tęgą minę i nie wyglądał na kogoś, kto chciałby w tym momencie czekać.
– Coś się stało? – Eryk spojrzał na ekran
telefonu. Było kilka minut po czternastej. – Jakieś ustalenia co do przecieków?
– zadał szybko kolejne pytanie, chcąc odciągnąć uwagę naczelnego od swojego
spóźnienia.
Gabinet Filipa był małym pomieszczeniem z
dwiema półkami, kilkoma kartonami z makulaturą, wybujałą monsterą kojarzącą się
ze szkołą, biurkiem z Ikei oraz kioskowym stojakiem na gazety, w którego
przegrody – dość niezgrabnie – zostały powtykane numery ich „Tygodnika
Bezpośredniego”.
– Jak na razie nie. Ale sytuacja jest mniej
więcej opanowana.
– No to idealnie.
Naczelny usiadł w swoim dużym, wygniecionym
fotelu na kółkach i zapatrzył się w monitor komputera. Skinął głową, aby
dziennikarz podszedł. Eryk minął pudło wypełnione starymi numerami pisma oraz
więdnącego kwiatka, po czym oparł się o tablicę korkową za Filipem i spojrzał
na ekran stacjonarnego komputera. Widniała na nim otwarta skrzynka pocztowa.
– No i?
– Mail dotyczący ciebie.
– Co?
– Jakaś dziewczyna wysłała wiadomość, podobno
mając, jak to ona ujęła – naczelny przybliżył twarz do monitora, szukając
odpowiedniego fragmentu – niesamowicie ciekawą sprawę, której nie możemy
przegapić.
– I co dalej?
– Rzeczywiście wydaje mi się ona dość
ciekawa.
Sprawa czy dziewczyna?
– No dobra, ale od kiedy zwykłeś konsultować
takie rzeczy właśnie ze mną zamiast z zastępcą? Poza tym w jaki sposób to
dotyczy mnie?
Eryk odsunął się nieco, już nie patrząc na
komputer. Naczelny wyraźnie nie miał dobrego dnia, ale żeby od razu przestać
ogarniać rzeczywistość?
Niemniej Eryk wiedział, że był najlepszym
specem od trudnych bądź interesujących spraw. Chciał po prostu to usłyszeć.
Mieć potwierdzenie, że naprawdę uważają go za kogoś, komu można poświęcić każdy
wartościowy materiał.
– Bo dziewczyna napisała, że może się tą
sprawą z nami podzielić, ale tylko, jeżeli ty się nią zajmiesz. A Dominik powiedział,
że może z tego wyjść coś dobrego. – Erykowi szybciej zabiło serce, a ego
podskoczyło o kilka punktów. – Jak dobrze wiesz, każda sensacja jest dla nas
aktualnie na wagę złota. Trzeba się odgryźć tym sukinsynom z „Newsu”.
Znów podszedł bliżej, niemal ocierając się o
naczelnego.
– Dlaczego właściwie ja?
– A bo to pierwszy raz jakaś dziewczynka ma
ochotę rozwiązać z tobą sprawę kryminalną? – Naczelny podniósł ironicznie brwi.
– Ale tym razem to rzeczywiście ciekawe. A przynajmniej tak się zapowiada.
Dobra, mniejsza z tym. Po prostu przeczytaj i powiedz, co o tym sądzisz. Sprawy
wolałbym nie olewać, ale zawsze możemy tę informatorkę jakoś przycisnąć, żeby
już teraz cokolwiek więcej powiedziała. Albo dać to komuś innemu.
Eryk nachylił się, opierając dłoń o blat
biurka, i prześledził wiadomość. Gdy skończył, popatrzył na naczelnego chytrym
wzrokiem – który Filipowi jednak nie do końca się spodobał – i zawołał:
– No oczywiście, że to biorę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz